27 maja 1990 r. odbyły się pierwsze demokratyczne wybory do rady miasta. Frekwencja w samym Opolu wyniosła 35 proc., co choćby w porównaniu z ostatnimi wyborami z 2018 r., gdy zagłosowało ponad 54 proc. opolan, nie było szczególnie efektownym wynikiem. W 45-osobowej radzie miasta aż 32 mandaty wywalczyli kandydaci związani z komitetem obywatelskim „Solidarność”. I to radni wybierali wówczas prezydenta miasta. W połowie czerwca został nim Jacek Kucharzewski. Otrzymał 36 głosów.
Jerzy Szteliga, radny pierwszej kadencji, były poseł: To była kadencja, w której wszystko zaczynaliśmy od początku, właściwie tę samorządność tworzyliśmy. Kreowaliśmy majątek gminy, dzieliliśmy ten majątek na państwowy i samorządowy. Tworzyliśmy karty inwentarzowe, odkrywaliśmy budynki czy działki, które przechodziły na własność miasta. Współpraca z ówczesnym wojewodą, a późniejszym prezydentem Opola nie była łatwa, niechętnie oddawał składniki majątkowe. Musieliśmy walczyć, zmuszało nas do tego przekonanie, że na czymś przecież ta samorządowość Opola musi się opierać. Idea była piękna, ale wtedy jeszcze niepoukładana.
Toczyliśmy też w gronie radnych długie debaty na temat prywatyzacji majątku. Ścierały się różne poglądy – od tych skrajnie liberalnych, jak przekonanie, że powinniśmy sprzedawać jak najwięcej, by gminę wzbogacać, a pieniądze inwestować w infrastrukturę, do tych wstrzemięźliwych, czyli totalnej niechęci do pozbywania się czegokolwiek.
– Oczywiście żyliśmy tą sprawą i sprzyjaliśmy jej ogromnie. Decyzje zapadały jednak na szczeblu centralnym. Muszę przypomnieć, nie popadając w megalomanię, że to ja, będąc już posłem, ale jeszcze radnym, wymyśliłem, by proces tworzenia uniwersytetu przeprowadzić nie drogą rządową, ale drogą inicjatywy poselskiej. Takie rozwiązanie zresztą później stosowano przy powoływaniu uniwersytetów w Rzeszowie czy Kielcach.
– Dla części radnych pierwszej kadencji byłem paskudnym komuchem. Pewna młoda radna publicznie głosiła, że nie będzie ze mną współpracować. Ale w tej radzie miasta nie dało się nie współpracować, bo wszystko tworzyliśmy praktycznie od zera.
Radę miasta tworzyli natomiast ludzie niezwykli i bardzo wielu profesji. Pracowali w niej nauczyciele, pocztowcy, był hodowca pszczół, rzemieślnik, prawnik czy lekarz. Radni się wzajemnie uzupełniali. Mimo różnego pochodzenia politycznego w większości wykazywali się wielką klasą. Choć debaty bywały ostre, prowadzono je z szacunkiem, bez napastliwości. To była też rada autorytetów, których słuchało się z uwagą.
Nie było wtedy jeszcze silnych partii, choć oczywiście radni mieli swoje poglądy polityczne, to jednak zaowocowało później tym, że tworzyli na Opolszczyźnie zaczyny Unii Wolności, Korwinowców, KPN czy Socjaldemokracji.
Myślę, że do tej pory utrzymujemy dobre kontakty, nie udajemy na ulicy, że się nie poznajemy. Trzeba też pamiętać, że działaliśmy w zupełnie innych realiach. Wtedy w samorządzie praktycznie się nie zarabiało. Dieta wystarczała na posiłek w bufecie, który podczas sesji rady miasta był organizowany na półpiętrze ratusza. Sesje odbywały się po godzinach pracy, często do później nocy.
– Jedną z najistotniejszych rzeczy było sporządzenie kart inwentarzowych i stwierdzenie, co w rzeczywistości jest własnością miasta. Nawet sieci miejskie nie były zinwentaryzowane. Radni wchodzili do studzienek i patrzyli, co tam się dzieje, gdzie to wszystko biegnie. To była pionierska rada.
Opole dusiło się śmieciami, więc ważna była budowa wysypiska. Mieliśmy problem pękniętej niecki pływalni przy ul. Ozimskiej. Dyskutowaliśmy, czy budynek zburzyć, czy też remontować. Znaleźliśmy w Polsce firmę, która takie prace wykonywała.
I wszystkiego też właściwie po drodze się uczyliśmy, także tego, jak samorząd ma funkcjonować samodzielnie.
– Najpierw podejmowaliśmy decyzję, a później szukaliśmy pieniędzy na realizację. Ważyło się każdą złotówkę, nieustannie wprowadzaliśmy korekty.
– Radni z prezydentem Jackiem Kucharzewskim tłukli się nieustannie. On przynosił swoje pomysły, a rada miasta często musiała wyjaśniać, że na nie jeszcze za wcześnie, że nie zostały dobrze przygotowane. Ale to wszystko odbywało się w formie debaty, którą teraz zastępują pyskówki. Wtedy ludzie słuchali się nawzajem.
Zarząd miasta był zresztą w skomplikowanej sytuacji, bo w dużej mierze to byli przecież koledzy radnych, sami zasiadali w radzie miasta, często koncepcje musiały się ścierać.
– Właśnie zbudowanie podstaw samorządu, to, co dziś wydaje się prozaiczne i oczywiste. Wtedy przecież powstawały też fundamentalne dokumenty, jak statut Opola. To wszystko kreowało samorządność miasta w kolejnych kadencjach.
W tym roku mija 30 lat od pierwszych w historii III RP wyborów do rad gmin. Gdy spojrzymy na szare zdjęcia naszych miast z 1990 r., zobaczymy, jak gigantyczną drogę w tym czasie pokonaliśmy. Utworzenie samorządów, wzmocnionych następnie reformą z 1999 r., to jeden z największych sukcesów odnowionej Polski.
Z okazji tej niezwykle ważnej rocznicy zapraszamy Was do udziału w plebiscycie Supermiasta. Razem z Wami chcemy zastanowić się, co nam się najlepiej w ciągu tych 30 lat udało. Co jest największym sukcesem, z czego jesteśmy najbardziej dumni?
Do 22 marca czekaliśmy na Wasze propozycje, jakie wydarzenie, inwestycja, zjawisko są największym sukcesem miasta w ciągu ostatnich 30 lat. Spośród wszystkich zgłoszonych propozycji redakcyjne jury wybrało 12.
Trwa internetowe głosowanie na opole.wyborcza.pl, w którym wybierzecie największy sukces 30-lecia w Opolu.
Głosowanie potrwa do 30 kwietnia, wyniki ogłosimy 8 maja. 16 czerwca odbędzie się uroczysta gala Supermiast w redakcji „Gazety Wyborczej” w Warszawie. Trzy z nich otrzymają Grand Prix przyznane przez jury ekspertów z redakcji lokalnych.
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Na jego wykłady (mimo że z teorii marksizmu) chodziło się z zainteresowaniem - mimo, że bronił skompromitowanych w praktyce idei.
Natomiast późniejszego etapu jego kariery poselskiej komentować nie będę bo..... nie będę.
Niebawem otwierają lasy, wyluzuj i idź na spacer zanim opowiesz swoją historię ...
Na spacer się wybiorę , gdy uznam za stosowne.
Tej historii Barona SLD i "ekipy" SLD z Opola komentować ( jak napisałem) nie zamierzam - jest powszechnie dostępna. Ekipa wyszła z więzień - wyroki uległy zatarciu.
That's all folks.
Te marne diety ekipa SLD rekompensowała sobie w inny sposób, co doprowadziło ich do darmowych diet w pierdlu, więc milczenie polecam w tej sprawie, wyroki w ludzkiej pamięci nie ulegną zatarciu
Nie tylko ekipa była dobra, Dobre Domy i Elektrownia Opole też.