Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. Do tej pory opolska redakcja "Gazety Wyborczej" co roku relacjonowała festiwal polskiej piosenki i przyglądała się jego organizacji. Dzięki temu jej Czytelnicy i Prenumeratorzy mogli nie tylko czytać wywiady z wokalistami i śledzić postępy prób, ale też mogli dowiedzieć się, jak od środka wygląda festiwal, na który jako mieszkańcy Opola wydają pieniądze.
Wyborcza pokazywała m.in. puste ławki podczas benefisu Jana Pietrzaka, kiedy telewizyjni kamerzyści robili wszystko, by ich nie zauważyć. Potężnie wygwizdany przez publiczność prezes TVP Jacek Kurski też pewnie mógłby udawać, że nic się nie dzieje, gdyby to zależało tylko od przekazu jego pracowników. Wyborcza pokazywała też bawiących się w pierwszych rzędach polityków PiS i tańczącą na widowni „wspaniałą opolską publiczność”, która okazywała się statystami. Ale też opisywała autentyczne wzruszenia widowni po benefisach ulubionych artystów czy nadzieje związane z odświeżeniem formuły festiwalu. Mogła to wszystko robić, ponieważ na miejscu, czyli w opolskim amfiteatrze, pracowali jej dziennikarze i fotoreporterzy. To dzięki pracy dziennikarzy Opolanom łatwiej ocenić czy pieniądze, które co roku wydają jako mieszkańcy miasta i jako podatnicy na organizację festiwalu w Opolu, są wydawane dobrze.
Oświadczenie opolskiego ratusza: TUTAJ
W tym roku po raz pierwszy od czasu istnienia redakcji "Wyborczej" w Opolu TVP odmówiła akredytacji na festiwal jej dziennikarzowi i fotoreporterce. Pomimo tego, że przyznaje je innym mediom, w tym o znacznie mniejszym zasięgu lub nijak niezwiązanym z Opolem ("Wyborcza" jest największym opiniotwórczym dziennikiem w kraju, ma też 21 lokalnych redakcji). TVP twierdzi oficjalnie, że przyczyną odmowy jest "ograniczenie liczby dziennikarzy akredytowanych przy 57. KFPP w Opolu z uwagi na obostrzenia związane z COVID-19", ale chyba nikt nie jest w stanie w to uwierzyć.
Telewizja odmówiła też akredytacji kieleckim dziennikarzom "Wyborczej" podczas organizowanego wspólnie z miastem Festiwalu Muzyki Tanecznej (pomysł powstał w czasie, kiedy się mówiło o tym, że Jacek Kurski chce przenieść festiwal w Opolu do Kielc). Tam również festiwal jest organizowany za publiczne pieniądze.
To, że publiczna telewizja wyrzuca z organizowanej przez siebie i przez opolski ratusz redakcję, za którą stoi ponad 240 tys. prenumeratorów czytających jej serwis z szacunku do treści - a nie jak w przypadku telewizji: z ustawowego obowiązku - pokazuje dobitnie, jak bardzo stoczyła się TVP. Organizując festiwal z prawie 60-letnią tradycją, sięga w XXI wieku po narzędzia cenzorskie.
Wszystkie komentarze
W internecie, będzie dużo zdjęć, gdy będą np. pustki w amfiteatrze, więc się zbytnio nie martwię. Prawda będzie ukazana. A co do kurskiego, kiedyś będzie żebrał, jak już kiedyś zebrał
Ambasada Irlandii. To dobry znak.
A kiedy festiwal piesni religijnych?
Oj... zebym nie wykrakal.