Dr Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu radzi, żeby wybierając się na łono natury odpowiednio się ubrać. - W przewiewne, cienkie, bawełniane rzeczy, ale za to z długim rękawem, z długimi nogawkami - mówi.
Studenci weterynarii z Uniwersytetu Wrocławskiego przeprowadzili eksperyment z którego wynika, że kleszcze rozróżniają kolory. Umieścili oni w lesie dwie szmatki, obie tak samo nasączone psimi feromonami. Różnica była w kolorach. Jedna szmatka była czarna, druga biała. Obie szmatki pozostawiono na kilka dni w lesie. Gdy studenci później sprawdzali szmatki okazało się, że do czarnej przyczepiły się pojedyncze osobniki kleszczy. Na białej zaś była wręcz kolonia kleszczy. Wniosek: lepiej jednak ubrać się w coś ciemnego (choć z drugiej strony łatwiej na jasnym zauważyć kleszcza).
Jak najbardziej, odstraszacze koniecznie: spraye, maści, jakich wielki wybór jest dostępny w aptekach, drogeriach czy nawet supermarketach. Trzeba wypróbować kilka, na pewno któryś będzie dobry. Najlepiej poradzić się farmaceuty w aptece.
- Na pewno mają gorzej ci, którzy obficie się pocą. Kleszcze bardzo lubią skórę wilgotną, ciepłą, delikatną, czyli na przykład taką jak u dziecka, albo tak jak pod pachami, w pachwinach, w zgięciach kolan u dorosłych. Te spryciarze nawet jak wylądują na pięcie, kostce czy przedramieniu wędrują sobie potem w bardziej przyjazne dla nich miejsce - radzi dr Błudzin.
Po powrocie do domu warto dokładnie obejrzeć całe ciało, łącznie z niedostępnymi miejscami. Chodzi o to, by jak najszybciej pozbyć się natręta, bo im prędzej to zrobimy, tym mniejsze jest ryzyko zakażenia boreliozą. Poza tym gdy już kleszcz porządnie wbije się nam w skórę i zaczyna pić krew, trudniej go usunąć. Trzeba więc reagować szybko.
Niczym go nie smarować, nie przypalać - bo i takie pomysły niektórzy mają! - ale usunąć przy pomocy pęsety albo grubej jednorazowej igły. Jeśli miejsce jest niedostępne albo kleszcza złapała osoba, która słabo widzi i sama sobie nie poradzi, warto poprosić o pomoc. Nie w szpitalu, ale w swojej przychodni. Ale powtarzam: jeśli spróbujemy usunąć kleszcza bezpośrednio po powrocie do domu, kiedy jeszcze nie wgryzł się mocno, można to zrobić po prostu palcami używając jednorazowej chusteczki.
- Wtedy miejsce po nim trzeba zdezynfekować i zapomnieć o sprawie. Nie trzeba brać żadnych leków.
- Jeśli jednak w ciągu trzech do trzydziestu dni pojawi się w miejscu ukąszenia rumień i do tego powiększający się, wtedy trzeba pójść do lekarza. Na ogół trzeba wówczas wziąć serię antybiotyków. Kuracja trwa dwa, trzy tygodnie, niepotrzebne są żadne dalsze badania. Ale jeśli sprawa jest niejasna, to znaczy, gdy pojawiają się na przykład bóle stawów, wtedy lekarz powinien skierować nas do poradni chorób zakaźnych w celu zweryfikowania diagnozy w kierunku boreliozy.
Kleszcze przenoszą dwie choroby: boreliozę, która jest zakażeniem bakteryjnym i leczy się ją antybiotykami, oraz - znacznie rzadziej - wirusowe kleszczowe zapalenie mózgu. Przeciw tej drugiej przypadłości można się zaszczepić. Należy wziąć trzy dawki szczepionki, każda w cenie około stu złotych. Pierwszą najlepiej przyjąć jeszcze zimą lub wiosną, drugą trzy miesiące później, kolejną - po dwunastu miesiącach. NFZ nie refunduje tych szczepień. - Są one zalecane, ale niesttety komercyjne - mówi dr Błudzin.
- Pracuję jako lekarz weterynarii już 30 lat i nigdy nie widziałem takiej inwazji kleszczy, jak teraz. Zdarzały się nam już w tym sezonie przypadki, gdy po weekendzie w Turawie wyciągaliśmy z psa 500 kleszczy - opowiada weterynarz dr Marek Tymowicz. Zaznacza jednak, że szczęśliwie żaden z psów tak licznie ukąszonych przez kleszczy nie zachorował.
Okazuje się, że istnieje podział terytorialny co do chorób przenoszonych przez kleszcze. Te na wschód od Wisły są groźniejsze niż te w miejscach położonych na zachód.
Zwierzak może zarazić się boleriozą, ale szczęśliwie można go przeciwko niej zaszczepić. Niestety nie ma szczepionki przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu, do którego jednak, szczęśliwie, dochodzi niezwykle rzadko.
- Tylko niewypuszczanie go z łóżka właściciela da nam stuprocentową ochronę - żartuje dr Tymowicz. Potem jednym tchem wymienia środki przeciw kleszczom: obroże, maści, inne preparaty. Skuteczność tych środków niestety skorelowana jest z ich ceną. Im wyższa tym lepsza skuteczność. Najlepiej działają podobno preparaty zawierające substancję zwaną fipronilem.
Na pewno nie smarując go olejem, bo wtedy kleszcz się dusi. To powoduje wymioty i prawdopodobieństwo zarażenia się psa różnymi paskudztwami wzrasta. - Nie pomaga też kręcenie w lewo, tak podobno zalecają jakieś podręczniki, ani w prawo, bo kleszcz to nie śrubka. Można zgłosić się do lecznicy albo usunąć kleszcza samemu. Za kilka złotych można kupić tzw. kleszczołapki.
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze