Pscyholog: to zjadanie własnego ogona
Zwracanie na siebie uwagi gadżetami czy wygłupami zaczęło się w Opolu dawno, dawno temu. Palikot ze swymi penisami czy świńskimi ryjami wcale nie jest prekursorem. Dla nas jest nim radny z 2001 r. Janusz Wójcik z OKOOP-u, który przyszedł na sesję rady miasta z piłą. I zaapelował do prezydenta Leszka Pogana, by w końcu się odpiłował od stołka.
Słynął też z ciętej riposty. Kiedy porezydent chciał, by mu kupiono drogie i bezpieczne auto, poradził kupić czołg.
Dr Tomasz Grzyb, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, mówi, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy winni takiego stanu rzeczy, że politycy sięgnęli po happeningu. - Wy dziennikarze i my, którzy czasami tych polityków szkolimy, a i sami politycy, którzy zauważyli, że gwarancje czasu antenowego czy zaistnienia w mediach daje coś niestandardowego, jakiś wybryk adresowany - używając mego slangu - do prawej półkuli. Bo ludzie zaczynają postrzegać polityka jako tego innego, wyróżniającego się, ciekawego - wyjaśnia psycholog.
Ale jego zdaniem to jednak strategia krótkoterminowa. W którymś momencie to zacznie zjadać własny ogon. Bo cóż jeszcze będzie można wymyślić, by ludzi zaskoczyć, skoro już był penis, pistolet i apostazja? Dojdzie do tego, że metoda szokowania czy rozśmieszania się zdezawuuje, a kiedy będzie potrzebna do przekonania o jakiejś waznej idei, to już nie zadziała.
Wszystkie komentarze