Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski
Związek Rodowicz z Danielem Olbrychskim można uznać za PRL-owski odpowiednik romansu Elizabeth Taylor i Richarda Burtona czy też Victorii Adams i Davida Beckhama.
Początek romansu Maryli i Daniela Olbrychskiego datuje się na przełom lat 1973/1974. Aktor był wówczas u szczytu powodzenia, które czasami jednak miało dla niego gorzki smak. Nie układało się natomiast Danielowi życie prywatne. Był mężem starszej o sześć lat Moniki Dzienisiewicz, aktorki Teatru Ateneum, która dla niego porzuciła Włodzimierza "Wowo" Bielickiego. Olbrychscy cztery lata po ślubie doczekali się syna, Rafała.
- Nie byłam dla niego dobrą żoną - przyznawała Monika Dzienisiewicz-Olbrychska. - Robiłam mu sceny zazdrości, bo był ode mnie młodszy. Skoro ja porzuciłam wspaniałego męża, to nikt mi nie mógł zagwarantować, że Daniel nie porzuci starszej od siebie żony. Podobno małżonkowie kłócili się niemal zawsze i wszędzie, a Olbrychski powoli dojrzewał do odejścia. W jego życiu pojawiały się inne kobiety, aż wreszcie poznał Marylę Rodowicz.
- Mój menadżer wrócił do Warszawy i w parku, w Łazienkach, spotkał Daniela. "Chcesz się przejechać porsche?" - zagaił. "Pewnie, że chcę!" - Daniel na to. I ukradkiem, w tajemnicy przed żoną, pojechał pociągiem do Lublina. Towarowym zresztą. Przyprowadził mój samochód do Warszawy i wysłał mi zaczepną kartkę: "Nieznany fetyszysta porwał pani samochód. Na razie tulę się do kierownicy'. Oho, wiedziałam, że będzie się działo".
Według Maryli wypadki potoczyły się w szybkim tempie. Daniel zapraszał ją na jazdę konną i pewnego dnia, w szatni klubu jeździeckiego, cały "pachnący podniecająco koniem" i potem pocałował ją po raz pierwszy. Czytając wspomnienia Olbrychskiego, można natomiast odnieść wrażenie, że trwało to trochę dłużej, ale efekt był ten sam. Zostali kochankami, chociaż pan Daniel wciąż był żonaty.
Wszystkie komentarze