Wyczekiwane premiery filmów, wystawy i koncerty: Kayah, Pustki, Marika, Jafia Namuel i Dub Pistols - zobacz, co ciekawego będzie się działo w kulturze.
REKLAMA
1 z 8
Pustki
Mało jest w Polsce grup niezależnych, które tak swobodnie zmieniałyby swoje muzyczne oblicze, a których członkowie nadal mogą stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie w twarz "Nie sprzedaliśmy się". Do tego grona można zaliczyć grupę Pustki.
Zaczynali pod koniec lat 90. w podwarszawskim Ostrówku. Muzycy ćwiczyli w komórce, którą zwali "pustkami" - stąd nazwa zespołu. Zaczynali od surowego, gitarowego grania, nadążając za ówczesnymi trendami kreowanymi przez kapele The White Stripes oraz The Strokes. Ich muzyka była melodyczna, a zarazem brudna i nerwowa. Z czasem zespół zaczął wpuszczać do kompozycji nieco światła, tworząc kompozycje bardziej pogodne, a także bardziej dopieszczone pod względem brzmienia. Mimo to nadal mogą się zaliczyć do grona czołowych polskich kapel niezależnych, grających to, co im w duszy gra, a nie to, co im narzuci wytwórnia płytowa.
Koncert zespołu Pustki odbędzie się w piątek 8 sierpnia na scenie w opolskim rynku. Początek o godz. 20. Wstęp wolny.
2 z 8
Marika, Jafia Namuel i Dub Pistols
Już w piątek po raz 7. rusza Stolica Reggae Festiwal. Na dużej scenie muzycznej, podobnie jak w ubiegłych latach, można spodziewać koncertów znanych gwiazd muzyki reggae. W piątek zagrają między innymi Rootzmans, Big Up! czy Marika. Pierwszego dnia wystąpią również nowozelandzki Cornerstone Roots, który wraca do Polski po długiej przerwie oraz Zebra + IMA. Sobotni line-up również jest pełen atrakcji. Swoje koncerty zagrają Madeomoiselle Carmel & The Zebras, FAT PAJP czy pochodzący z Warszawy Vavamuffin. Dla nie jednego atrakcją wieczoru może być występ Jafia Namuel, zespołu uważanego za jedną z legend polskiej sceny reggae. Ciekawą propozycją może okazać się również koncert Dub Pistols, zespołu grającego muzykę typu dub, łączącej w sobie brzmienie basu i perkusji.
Stolicę Reggae Festiwal zakończy koncert na małej scenie, soundsystemowej. Jej gospodarzem jest Rise Up soundsystem.
Wokalistka znana z takich przebojów, jak "Testosteron" czy "Jak skała", tym razem zaprasza na egzotyczną podróż po muzyce światowej. Wszystko za sprawą projektu Transoriental Orchestra. To przede wszystkim muzyka i pieśni żydowskie rodem z najróżniejszych zakątków świata. Siłą rzeczy więc i kompozycjach słychać wyraźne echa muzyki etnicznej ludów bałkańskich, afrykańskich i słowiańskich. Różnorodne brzmienie - osiągane za sprawą oryginalnego, tradycyjnego instrumentarium - to nie jedyny wyróżnik. Równie istotne jest to, że Kayah swoim potężnym głosem śpiewa w różnych językach, m. in. po hebrajsku, arabsku i w jidysz.
Koncert odbędzie się w opolskim amfiteatrze przy ul. Barlickiego w sobotę 9 sierpnia. Start o godzinie 20. Bilety kosztują 65 zł (sektory C, D, E), 55 zł (sektory K, L, M), lub 45 zł (sektory I, N).
4 z 8
Bach na wodzie
materiały prasowe
Organizatorzy XXV Jubileuszowego Międzynarodowego Kursu Muzycznego zapraszają na trzy wyjątkowe koncerty. Pierwszy z nich - uczestników kursu - już w sobotę na plenerowej scenie klubowej Filharmonii Opolskiej (godz. 12). Tego samego dnia, wieczorem w sali koncertowej FO zagrają pedagodzy kursu. Natomiast w niedzielę (10 VIII) o godzinie 21 zaplanowano koncert plenerowy ?Bach na wodzie? - połączenie muzyki, światła i fontann na Stawku Barlickiego.
Dodajmy, że w tegorocznym kursie uczestniczy ponad stu młodych muzyków - uczniów i studentów z ośmiu krajów.
5 z 8
Odra inspiruje logografów
Najpierw był pięciodniowy, inspirujący rejs. Później działania arty-styczne w przestrzeni miejskiej związane z Odrą. Teraz przyszedł czas na podsumowanie twórczości ?współczesnych logografów?, którzy przez ostatnie dwa tygodnie na nowo budowali współczesną legendę rzeki. Wieńczące projekt prace zostaną pokazane w GSW już w piątek.
-Ideą projektu "Logografowie. Odra-przepływ idei" jest sprawienie, aby Odra przestała być granicą, a stała się wspólną przestrzenią dla artystycznych działań ? mówiła Natalia Krawczyk, główna kuratorka przedsięwzięcia Galerii Sztuki Współczesnej. Do udziału w projekcie zaproszono pięciu polskich i niemieckich artystów. Rozpoczęli go pięciodniowym rejsem do Opola. Zacumowali tu na dwa tygodnie, podczas których tworzyli szereg różnorodnych działań artystycznych. Z pewnością równie różnorodna będzie wystawa podsumowująca projekt. Tym bardziej, że wiąże się ona właśnie z performancami, które Opolanie mogli obserwować przez ostatnie dni w przestrzeni miejskiej. Co więc na niej znajdziemy? ? W skład ekspozycji wejdzie tratwa, którą Carolina Redondo połączyła dwa brzegi Odry, a także znaki autorstwa Leny Buhrmann, inspirowane tymi, które nad brzegami wód wskazywały drogę kapitanom- wylicza kuratorka wystawy Magdalena Wolnicka. Nie zabraknie także instalacji autorstwa Anton Bo Matzke. ? Jej podstawą jest kamień graniczny, na którym umieścił pewną ważną sentencję ? dodaje Wolnicka. W GSW zostanie także pokazana dokumentacja z działania performatywne-go "Art&Spa" Anny Mar-cinkowskiej. Artystka w różnych częściach miasta zapraszała na malowanie paznokci. -W ten sposób nastąpił ten tytułowy przepływ idei, ponieważ podczas tej czynności Ania rozmawiała z ludźmi i zebrała wiele interesujących historii ? dodaje kuratorka wystawy. Nie za-braknie też dzieła Ewy Sadowskiej ? filmu o Odrze, który opolanie mogli zobaczyć na moście kole-jowym. ? Teraz stworzę wideoinstalację, i prze-niosę mój projekt do przestrzeni galeryjnej ? zapowiada artystka. Wernisaż wystawy w pią-tek 8 sierpnia o godz. 17 w GSW. Ekspozycję będzie można oglądać do 24 sierpnia.
Karolina Kijek
6 z 8
Wystawa w MŚO. Jerzy Boniński ? fotografia
materiały prasowe
Od piątku w Muzeum Śląska Opolskiego można oglądać fotografie wykładowcy Wydziału Malarstwa na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, Jerzego Bonińskiego.
? Kiedyś Boniński prezentował wielkie cykle sfotografowanych martwych natur, niezwykle trafnie zestawionych obiektów. Fotografii tych w żadnym razie nie można skwitować stwierdzeniem, że artysta potrafi umiejętnie eksponować, a co za tym idzie i ustawiać różne przedmioty dla ich sfotografowania, Zawsze bowiem były to dzieła bardzo nośne treściowo, jak też wielce przekonujące pod względem warsztatu twórczego. Tym razem artysta wprowadził do swoich prac osoby - postacie szczególnie mu bliskie - komentuje Zbigniew Gostomski.
?Jerzy Boniński ? fotografia?, piątek, 8 sierpnia, godz. 18. Sala odczytowa MSO (wejście od strony ul. Muzealnej), wstęp wolny.
7 z 8
Bardzo poszukiwany człowiek**** [Premiera]
Powieści Johna le Carre zwykle dobrze wychodzą na ekranie. ?Bardzo poszukiwany człowiek? nie jest tu wyjątkiem, i choć ustępuje klasą niedawnemu "Szpiegowi", pozostaje bardzo porządnym thrillerem szpiegowskim. Ale warto go obejrzeć głównie dla Philipa Seymoura Hoffmana. To jego ostatnia duża rola - i bardzo wybitna.
Rzecz rozgrywa się w zaskakująco ponurym Hamburgu. Hoffman gra Gunthera Bachmanna, niemieckiego agenta szefującego tajnej jednostce do walki z terroryzmem. Jego grupa zostaje zaalarmowana wieścią o przybyciu do miasta Issy Karpowa (Dobrygin), Czeczena podejrzewanego o współpracę z bojownikami dżihadu. Karpow, który trafia pod opiekę urodziwej adwokatki Annabel (McAdams), koniecznie chce się skontaktować z właścicielem szemranego banku Thomasem (Defoe) ? czyżby organizował fundusze dla terrorystów? Tak, czy inaczej, niemieckie służby, w tym bardzo wyrywna policja chcą go jak najszybciej aresztować, ale Gunther ma wobec niego inne plany: chce go wykorzystać jako przynętę...
Tak bowiem działa ten interes: łapie się płotkę i wypuszcza, aby złapać okonia, a okonia aby złowić szczupaka... i tak dalej, aż w ręce wpadnie ryba satysfakcjonujących rozmiarów (podobnie postępują gliniarze walczący z handlem narkotykami). A że po drodze winni (ci pomniejsi) pozostają nieukarani, że popełni się grzech kłamstwa i manipulacji? Trudno, to nie jest świat moralnie czysty i jednoznaczny - raczej mętny jak wody rzeki, której obraz otwiera film. I najwięcej w nim szkody przynoszą właśnie rygoryści moralni ? zwłaszcza ci z ambicjami.
Film Corbijna ("Control") to opowieść bez złudzeń, gorzka i pesymistyczna. Ma to, co porządny thriller szpiegowski posiadać powinien czyli napięcie i klimat. Jedną z przyjemności oglądania filmów tego gatunku jest stałe uczucie niepewności: nic tu nie jest oczywiste, ani tożsamość postaci ani ich cel działania; każde zdanie może być kłamstwem lub znaczyć coś innego. ?Człowiek...? tej przyjemności nam nie skąpi ? w każdej chwili oczekujemy jakiejś niemiłej niespodzianki (inna sprawa, że tych niespodzianek ? oprócz może samego zakończenia i powiązań rodzinnych jednego z informatorów Gunthera ? właściwie tu nie ma). Film trwa bite dwie godziny, ale, mimo niespiesznego tempa, wcale się nie dłuży.
Największym jego atutem pozostaje jednak Hoffman. Nie jestem pewien, czy tak jest ustawiona jego rola, czy też taka jest siła jego aktorskiej osobowości, w każdym razie zdecydowanie tu dominuje. Mimo, że otoczony jest starymi zawodowcami, którzy się ze swoich zadań wywiązują bardzo dobrze, jest to trochę ?one man show". Jego Gunther jest samotnikiem, facetem cynicznym i wrażliwym jednocześnie, zapuszczonym, pijącym i palącym na potęgę ? i bardzo łaknącym sensu. Nie zadawalają go czysto pragmatyczne uzasadnienia jego koleżanki z CIA (Wright), kręcącej właściwie całym tym interesem. Chce czegoś więcej, i choć w określaniu swoich zawodowych celów jest bardzo precyzyjny, nie bardzo wie, co. W tym niewyraźnym poczuciu jakiegoś istotnego braku jest to bardzo ludzka postać i Hoffman zdaje się całkowicie z nią stapiać. Jego obecność ? i to w tak znakomitej formie aktorskiej ? dodaje jeszcze melancholii temu i tak niewesołemu filmowi.
Paweł Mossakowski
8 z 8
Drużyna**** [Premiera]
Obowiązkowy dla fanów dokument o polskich siatkarzach. Ale też o tym, jak brutalny i bezwzględny jest profesjonalny sport.
Ten film wziął się z fascynacji siatkówką dwóch kobiet ? producentek Anny Chudziak i Beaty Machały. I tę fascynację widać od początku: nie chodzi o przekłuwanie sportowego mitu, nie ma tu formalnych udziwnień i tanich sensacji. "Drużyna" to film pasjonatów dla pasjonatów. Chociaż zrobiony dość przekornie.
Zaczyna się od migawkowych skrótów najważniejszych sukcesów: zwycięstwo (2009) i trzecie miejsce (2011) w mistrzostwach Europy, pierwsze miejsce w Lidze Światowej (2012). Wydaje się, że będziemy oglądać opowieść o championach, o których mówi się ? jedna z najlepszych drużyn świata. Ale właśnie wtedy, kiedy kamera zaczyna bohaterów śledzić, coś się w tej świetnie naoliwionej machinie zacina.
Forma tego dokumentu, dość klasyczna, napędzana niemal podbijającą stadionowe emocje muzyką Krzysztofa Janczaka, wprowadza zresztą ? zamierzony zapewne ? dysonans: nie sukcesy stają się tu tematem, ale nieoczekiwane porażki. Wszystko wyglądało, opowiadają bohaterowie, jak dotąd ? podobne treningi, podobna ?chemia? w zespole, ten sam trener Andrea Anastasi. Coś jednak zawiodło. Czy chodzi jedynie o ? jak słyszymy ? zbytnią pewność siebie, bez umiaru napompowany balon oczekiwań fanów i dziennikarzy?
Na szczęście tego rodzaju analizy Bielawskiego, który zachwycił niedawno świetnym ?Mundialem. Grą o wszystko?, interesują tylko pozornie. "Drużyna" pokazuje raczej, że na wynik pracuje się tak samo bez względu na to, czy kończy się sukcesem czy porażką. Podobnie dopingują kibice i cheerleaderki, podobnie wyglądają rytuały w hali sportowej i po meczu. Tak samo pracuje się przede wszystkim w czasie treningów: od zajęć na siłowni po powtarzane kilkaset razy uderzenia, które mają stać się nawykiem: ?Kiedy zaczynam podczas meczu myśleć, to znak, że coś jest nie tak ? jeśli działam instynktownie, jest w porządku? ? słyszymy od jednego z siatkarzy.
To oni deklarują zresztą wprost, że ?sport to zdrowie, pod warunkiem, że amatorski?. Ten profesjonalny oznacza zachowania na granicy wytrzymałości i fizycznego bezpieczeństwa ? ciągłe pokonywanie własnych granic kończy się oswajaniem bólu, ale prowadzi też do częstych kontuzji. Jest w tym ? co w "Drużynie" najciekawsze ? rodzaj szaleństwa. Tylko w imię czego?
Odpowiedzią są oczywiście momenty triumfu. Inną, nienazwaną w dokumencie wprost ? swego rodzaju wspólnota w zespole, zwłaszcza w siatkówce, gdzie kluczem okazuje się idealne zgranie ("jesteśmy tak mocni, jak mocne jest nasze najsłabsze ogniwo"). Czy stawka nie jest jednak zbyt duża, czy zawodowe granie (i to niemal w każdej dziedzinie) nie posuwa się w ryzyku za daleko?
Film Bielawskiego wchodzi na moment przed mistrzostwami świata, które po raz pierwszy odbędą się w Polsce. Kibiców siatkówki w szlachetnym celu zapewne zjednoczy. Ale "Drużyna" nie jest bynajmniej okolicznościową laurką ? i właśnie za to, trochę na wyrost, czwarta gwiazdka.
Wszystkie komentarze