Przyjemne z pożytecznym
Zanim jednak przejdzie do wprowadzania planów w czyn, w ramach przygotowań wymarzył sobie sprawdzian na krajowym podwórku i to w sensie dosłownym. Dlatego też 11 maja wyruszył w trasę po Polsce, a w planach miał m.in. zawitać do Kłodzka, Zgorzelca, Szczecina, Kołobrzegu, Gdyni, Sokółki, Chełmu, Sanoka, Zakopanego. Wszystko w trzy tygodnie, choć tłumaczył, że gdyby się zawziął to podróż trwałaby pięć, sześć dni krócej, ale on chciał też zwiedzić nasz kraj i poznać rodaków.
W związku z tym przyjął dwie podstawowe zasady: pierwsza to jazda tylko i wyłącznie na terytorium Polski - żadnych skrótów przez Czechy czy Niemcy, a druga to przejazd przez wszystkie siedziby powiatów przygranicznych. - Na pewno zjadę z trasy żeby zobaczyć jakieś wyjątkowe miejsca. Chce połączyć przyjemne z pożytecznym, żadne tam sztuka dla sztuki, żeby odfajkować wyjazd i wracać - mówił na starcie.
I faktycznie, często zjeżdżał z głównej trasy, by podziwiać piękno polskiej przyrody, ale też i ze względu na niespodzianki architektoniczne, które go spotykały. Tak jak w pobliżu Nowej Rudy, w miejscowości Bożków, gdzie natknął się na mocno zdewastowany, lecz ciągle wspaniały pałac. - Prawdziwe architektoniczne cudo, a nic o nim wcześniej nie wiedziałem. Podobnie było również ze Szczawnem-Zdrojem, do którego zawitałem nieco z przypadku oraz z Darłowem, którego nie miałem na swojej liście i którego ad hoc wpisałem po rezygnacji ze zbyt czasochłonnej dla mnie jazdy z Myśliborza w kierunku na Cedynię - opowiada historyk z wykształcenia.
Wszystkie komentarze