Za nami 52. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej. Tak jak w poprzednich latach, tak i tym razem miał on momenty lepsze i gorsze (tych drugich było więcej). Wybraliśmy te najbardziej wyraziste w obu kategoriach.
REKLAMA
JAGODA GOROL
1 z 10
Zespół Space i Jeremi Sikorski [KIT]
Jeszcze podczas prób koncertu Debiutów Skaldowie przyznawali dyplomatycznie, że interpretacje ich piosenek w wykonaniu uczestników tego koncertu nie do końca odpowiadają ich gustowi. W piątek okazało się dlaczego. Większość debiutantów wypadła zwyczajnie słabo.
In minus szczególnie należy zaliczyć występ zespołu Space, reprezentantów Opola, którzy na scenę wyszli stremowani i nie dość, że fałszowali, to jeszcze śpiewali z zaciśniętym gardłem, przez co ledwie było ich słychać. Równie zły był występ nastoletniego Jeremiego Sikorskiego z tancerzami, który bardziej skupił się na nieskładnych pląsach, niż na śpiewaniu "Prześlicznej wiolonczelistki".
O ile opolanie znaleźli się na Debiutach z tytułu faktu, że Opole zawsze ma prawo wystawiać swojego reprezentanta wyłonionego na drodze eliminacji, to już obecność Sikorskiego wydaje się owocem zwykłej łapanki.
JAGODA GOROL
2 z 10
Mery Spolsky [HIT]
Ale Debiuty nie były całkiem złe. Niezły warsztat pokazali zwycięzcy, czyli Justyna Panfilewicz oraz Mariusz Wawrzyńczyk. Ale nam w pamięć najbardziej zapadnie występ Mery Spolsky.
Gitarzystka z czarnym welonem na głowie w swojej odważnej aranżacji "Cała jesteś w skowronkach" pokazała, że w Debiutach da się przemycić i pokazać sporo własnego charakteru. Tylko trzeba to robić z głową.
MICHAŁ GROCHOLSKI
3 z 10
Nagroda SuperJedynek [KIT]
Kiedyś SuperJedynka faktycznie coś znaczyła, bo była jedną z niewielu muzycznych nagród. Z biegiem lat, gdy muzyczne plebiscyty zaczęły się mnożyć, jej znaczenie zmalało, a w ostatnim czasie stała się ona wręcz karykaturą samej siebie.
Na liście artystów nominowanych do poszczególnych kategorii znajdziemy czasem jakichś bardziej ambitnych twórców, ale w praktyce można być pewnym, że wygra ten, co wykonuje muzykę bezpieczną i prostą. Co więcej, nie da się nie zauważyć, że organizatorzy festiwalu hołubią pewnych wykonawców i jeśli nie da się im przyznać nagrody na drodze plebiscytu (którego wyniki mogą budzić wątpliwości, bo jak inaczej wyjaśnić wygraną Rafała Brzozowskiego?), to tworzy się takie kategorie, w których można wyróżnić kogo się chce.
Koronnym przykładem nagroda SuperShow, którą w zeszłym roku wyróżniono grupę Feel, a w tym roku Blue Cafe.
MICHAŁ GROCHOLSKI
4 z 10
Poziom koncertu poświeconego Przyborze [HIT]
Choć w trakcie koncertu z okazji setnej rocznicy urodzin Jeremiego Przybory intensywnie padało, przez co z amfiteatru wymiotło sporą część widowni, to nie ma wątpliwości, że poziom samego widowiska był bardzo wysoki. Był w duchu pamiętnego "Zielono mi" z 1997 roku, a wykonawcy piosenek oraz humorystycznych scenek zaprezentowali się świetnie.
I tylko patosu było tu kapkę za dużo. Bo całość wyszła raczej jak impreza pożegnalna, a nie jubileusz.
JAGODA GOROL
5 z 10
Typująca loża [KIT]
Jeszcze wracamy do SuperJedynek, a konkretnie do tegorocznej formuły samego koncertu. Nie dość bowiem, że powtórzyła się sytuacja, w której muzyka jest tylko dodatkiem do konferansjerki, to w tym roku wprowadzono lożę złożoną z osób, które typowały wyniki głosowania w poszczególnych kategoriach SuperJedynek.
Być może dałoby się to jeszcze przełknąć, gdyby składzie tej loży były osoby mające jakieś pojęcie o muzyce. Ale organizatorzy SuperJedynek kierowali się raczej kryterium rozpoznawalności. Stąd wśród typujących mieliśmy blogerkę modową Maffashion, prezenterkę Beatę Chmielowską-Olech (na zdjęciu wręcza nagrodę dla Rafała Brzozowskiego), strongmana Mariusza Pudzianowskiego czy aktora Jana Wieczorkowskiego.
Choć najgorsze w tym wszystkim było to, że samo typowanie było jedną wielką ściemą. O tym, kto zdobędzie SuperJedynkę było wiadomo ze znacznym wyprzedzeniem. Całe to wydarzenie było więc zwykłym cyrkiem. Co idealnie podsumowuje SuperJedynki.
JAGODA GOROL
6 z 10
Natalia Kukulska [HIT]
Tegoroczne Premiery, podobnie jak w latach poprzednich, nie prezentowały wysokiego poziomu muzycznego. Dominowały popowa, wesołkowatka tudzież ckliwa papka, nie brakło łzawych, bombastycznych ballad. W zestawieniu tym znalazła się jednak jedna perełka - Natalia Kukulska z utworem "Miau".
Utwór czerpiący całymi garściami ze stylistyki elektro lat 80., o nietypowej strukturze (brak wyrazistego refrenu), lekko hipnotyzujący. Za jego sprawą Kukulska pokazała, że idzie własną drogą i że można z powodzeniem tworzyć pop ambitny.
O tym, że nie zdobędzie nagrody publiczności było wiadomo jeszcze przed rozpoczęciem koncertu Premier. Ale to, że nie dostała nagród przyznawanych przez Polskie Radio czy ZAIKS - a więc branżę - to zwykła niesprawiedliwość.
JAGODA GOROL
7 z 10
Premierowa konferansjerka [KIT]
Będąc przy koncercie Premier nie można nie wspomnieć o konferansjerce. Paulinie Chylewskiej towarzyszyli w niej Paranienormalni, co miało być jedną z form rekompensaty za brak Kabaretonu podczas tegorocznego festiwalu. Mogło być śmiesznie, ale częstokroć dowcip nie był najwyższych lotów.
O tym, jak z klasą i dowcipem prowadzić koncert można było zobaczyć w niedzielę, kiedy konferansjerką zajmował się Artur Andrus.
JAGODA GOROL
8 z 10
Joanna Kołaczkowska [HIT]
Dobrą decyzją organizatorów było natomiast zaangażowanie Joanny Kołaczkowskiej z kabaretu Hrabi do dwóch widowisk: poświęconego Jeremiemu Przyborze oraz z okazji 90-lecia Polskiego Radia.
W tym drugim Kołaczkowska bawiła publikę do spółki z Robertem Górskim zabawnymi skeczami zakorzenionymi w muzyce, a pełnymi dowcipów o podtekście politycznym, ze szczególnym uwzględnieniem wygranej Andrzeja Dudy w wyborach na prezydenta RP.
Natomiast piątkowe wykonanie "Listu" co i rusz pełne było niezamierzonych nawiązań do ulewnej i burzowej aury. W telewizji nie było tego słychać z racji mocno przerzedzonej publiki, jednak ci, co zostali, zaśmiewali się do każdej takiej aluzji.
MICHAŁ GROCHOLSKI
9 z 10
Poważanie artystów [KIT]
Na koniec niedzielnego koncertu z okazji 90-lecia Polskiego Radia na scenie mieli pojawić się wszyscy artyści, którzy przewinęli się przez scenę. Tak się nie stało. Bo spora część wykonawców wpadła do amfiteatru tylko po to, by szybko zrobić to, co mają do zrobienia, posiedzieć chwilę na zapleczu, po czym pojechać dalej. Tak było m. in. w przypadku Agaty Młynarskiej, Haliny Mlynkovej, Edyty Bartosiewicz, Kayah czy Edyty Górniak.
To pokazuje wartość frazesów wygłaszanych przez artystów ze sceny, którzy mówią, że Opole jest świetne i kochają tutaj przyjeżdżać.
MICHAŁ GROCHOLSKI
10 z 10
Festiwalowe miasto [HIT]
Przechadzając się po centrum w ten weekend trudno było nie poczuć festiwalowej atmosfery. Wszystko dlatego, że do imprez, które w ostatnich latach towarzyszyły festiwalowi (np. przegląd Młode Opole czy odsłanianie gwiazd w alei przy ratuszu) doszła reaktywacja imprez, które towarzyszyły imprezie przed laty, jak i nowe inicjatywy.
Do tej pierwszej grupy należy zaliczyć Rajd Festiwalowy, na którym pojawiły się gwiazdy, m. in. Barbara Kurdej-Szatan, Jacek Cygan i Michał Wiśniewski. Do drugiej wliczamy natomiast kawiarenkę z gwiazdami na rynku, podczas której znani dziennikarze muzyczni przeprowadzali ciekawe rozmowy z gwiazdami polskiej estrady. Za to duży plus.
A tak na koniec dodajmy, że debiutujący na festiwalu prezydent Arkadiusz Wiśniewski prezentował się całkiem wdzięcznie na ekranach telewizorów.
Osobliwie egzotyczna, zanosząca się od beztroskich trylli krowia skleroza Edyty Górniak nieodparcie przywołująca tak samo radośnie lewitującą wokalnie Violettę Villas to - paradoksalnie jedyny pozytywny łącznik z dawnymi dobrymi czasami, bo jednak Górniak ma pewną ekscentryczną , komicznie campową wartość. Wraz z posuwającym się wiekiem p. Edyty możemy spodziewać się jej coraz bardziej ekscytujących "objawów scenicznych".
Bo reszta to TROCINY. Niestety dobór mlodych wykonawców przez TV polega na selekcji negatywnej. Same miernoty. Nie daje się szansy zdolnym.
Chyba rzeczywiście pożegnalny był ten koncert 100-lecia Przybory, bo jakkolwiek piosenki się bronią same i wykonawcy znakomici (Natalia Przybysz przebiła w wykonaniu SOS pierwowzór), to jednak są świadectwem czasu, który minął.
Dalej rozpamiętywać go można już prywatnie, bo oto nastała pora, że ludzie wychodzą z koncertu i nie jest to miłe.
@jerjar
Mozart i Chopin są świadectwem czasów, które jeszcze bardziej "minęły".
Przybory i Wasowskiego będą wciąż słuchać, gdy Twoje życie świadectwem czasu, który minął.
@saint_just
Wczytaj się dobrze w intencje mojego komentarza zamiast oceniać moje życie.
Wyłożę jaśniej: Znam je wszystkie i pamiętam z czasu rzeczywistego. Teraz było mi przykro, że sala pustoszała, a oklaski były zdawkowe. Dlatego myślę, że tego rodzaju koncert (np. w amfiteatrze) powinien być ostatni. Z szacunku.
Byłam na tym koncercie i wyszłam - bo lał taki deszcz, że mimo parasola wszystko miałam mokre, a przez szum nie było nawet dobrze słychać. Męczy mnie to dorabianie ideologii "niemającej gustu opolskiej widowni", większość ludzi poszła sobie z miejsc siedzących i stała pod daszkiem, albo tuż pod sceną. Koncert był w porządku - ale w telewizji! Chociaż do "Zielono mi" to mu moim zdaniem było daleko.
Wszystkie komentarze