Cherry - kundelek w typie cocker spaniela - jest w domu przewodniczącego rady miasta od dwóch lat. Wedle szacunków weterynarza suczka ma około 2,5 roku. - Przygarnęliśmy ją z czerwcu 2013 roku, co wskazuje, że Cherry była prezentem pod choinkę, który potem porzucono - opowiada Ociepa.
Najpierw suczką zajmowały się dwie studentki mieszkające na stancji w Winowie. Ale gdy skończył się rok akademicki, a im przyszło wrócić do domu, potrzeba było kogoś, kto się pieskiem zajmie. - Cherry była zadbana, ale też bardzo nieufna. Gdy chciało się ją pogłaskać od razu warczała. Najwyraźniej poprzedni właściciel wychowywał ją na skróty, stosując przemoc fizyczną - uważa Ociepa.
Ociepa przyznaje, że wielu znajomych odradzało mu przygarnięcie Cherry. Właśnie ze względu na jej nieufność. - Ale wraz z żoną postanowiliśmy ją wziąć do siebie. Pomyśleliśmy, że jeśli tego nie zrobimy, to ona może już nie znaleźć domu - mówi.
Początki nie były łatwe. Praca nad charakterem Cherry wymagała sporo cierpliwości i konsekwencji, ale przyniosła owoce.
Co przewodniczącemu rady miasta daje posiadanie psa? - W życiu pewnie nie chodziłbym tak regularnie na półgodzinne spacery. To przyjemność, nieco mniejsza w czasie, gdy jest niepogoda, ale wciąż przyjemność. Cherry lubi się bawić, a poświęcenie jej czasu pozwala oderwać się od zabieganej codzienności i poprawia humor - wylicza Ociepa.
Ociepa podkreśla, że w ostatnich latach zrobiono dużo dobrego dla właścicieli psów. - Co nie znaczy, że możemy popadać w samozachwyt. Mieszkańcy różnych części miasta chcieliby u siebie takiego parku dla psów, jaki ma powstać na osiedlu im. Armii Krajowej. Należałoby poszukać miejsc pod podobne inwestycje. Brakuje też koszy na psie odchody. Powinno być ich trzy razy tyle, co teraz. Trudno oczekiwać od ludzi, że będą sprzątać po swoich pupilach, jeśli nie mają gdzie wyrzucać ich odchodów. Takich koszy brakuje przede wszystkich na wałach po lewej stronie Odry, gdzie dużo opolan lubi wyprowadzać swoje psy - uważa.
Wszystkie komentarze