Długi majowy weekend warto wykorzystać na szybki, rowerowy wypad poza miasto. Oto sześć propozycji krótkich wycieczek, do 25 km od Opola.
REKLAMA
Fot. Zamkowymlyn.pl
1 z 6
Majówka w kwitnącym ogrodzie w Lipnie
Dwie godziny drogi dzielą nas od najstarszego parku dendrologicznego w Polsce. Razem z malowniczym ogrodem Lipno stał się on jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc na Śląsku Opolskim.
Z Opola kierujemy się na Komprachcice. Tam na skrzyżowaniu jedziemy w lewo na Prószków i kierujemy się na wieś Ochodze. W tej miejscowości odbijamy przy pierwszej uliczce w lewo (ul. Osiedle) i dojeżdżamy nią do leśniczówki, przy skrzyżowaniu drogi wiejskiej z duktem leśnym. Z prawej strony powita nas tabliczka informująca, że wjeżdżamy na teren Nadleśnictwa Prószków. Zostawiając za sobą leśniczówkę, tniemy prosto w las. Po blisko kilometrze spotkamy most przerzucony nad autostradą. Tuż za nim, na drugim skrzyżowaniu leśnych dróg odbijamy w prawo.
Od tego momentu, przez ponad sześć kilometrów będziemy obcować z przyrodą, ciszą i zielenią. Szerokie i stworzone wręcz do jazdy rowerem leśne dukty schronią nas przed słońcem, zaopatrzą płuca w świeże powietrze i pozwolą się cieszyć swobodą.
Po drodze w zależności od pory roku można zatrzymać się na jagody, poziomki lub grzyby.
W "tak pięknych okolicznościach przyrody" dojeżdżamy do Szydłowa. Nie pchamy się jednak rowerem przez całą wieś, tylko przy pierwszych zabudowaniach odbijamy w lewo, omijając miejscowość. W razie problemów warto zasięgnąć języka u okolicznych mieszkańców, pytając o drogę na Skarbiszowice.
Tuż za wioską, na prawo od drogi powinno ukazać nam się boisko śródleśne. Dalej, drogowskazy zaprowadzą nas do Tułowic Małych. Przy skrzyżowaniu z drogą wojewódzką, po prawej stronie miniemy Staw Hutnik - chętnie odwiedzany przez wędkarzy.
Stąd już tylko kawałek dzieli nas od Parku w Lipnie. To najstarszy park dendrologiczny w Polsce, założony w 1783 r. przez właściciela dóbr niemodlińskich Jana Nepomucena Karola z rodu hrabiów Praschmów. Na miejscu czeka na nas znakomicie przygotowana trasa dydaktyczna, którą przemierzymy leśnym duktem. Podczas spaceru szczególną uwagę warto zwrócić na tulipanowce osiągające nawet 30 metrów (jedne z najwyższych w kraju).
Według danych, w parku rośnie ok. 95 gatunków drzew i krzewów z Ameryki Północnej, Azji i Europy Południowej, m.in. najwyższy polski jałowiec wirginijski, a także ciekawy gatunek drzewa - ambrowiec amerykański.
Mimo upływu lat i znacznego zubożenia parku wciąż można śmiało powiedzieć, że okolice Lipna należą do najbardziej atrakcyjnych przyrodniczo miejsc na Śląsku Opolskim. Wstęp do parku o każdej porze roku jest bezpłatny.
Fot. Piotr Zapotoczny
2 z 6
Szlak zbója Madeja - pomysł na długi majowy weekend
W lasach za Suchym Borem do czasów wojny trzydziestoletniej stał zamek słynnego zbója. Potem przez lata w tym miejscu funkcjonowała kopalnia bazaltu. Dziś turystów przyciąga źródlane jeziorko - Falmirowicka Kamionka.
Długość: 12 km w jedną stronę. Czas: 1 godz. Stopień trudności: łatwa. Nawierzchnia: asfaltowa, pagórkowata, na miejscu wyboiste- leśne trakty.
Ruszamy z centrum Opola w stronę ul. Częstochowskiej, a następnie skrzyżowania z obwodnicą miasta. We wsi Lędziny skręcamy przy kościele w prawo, kierując się na Suchy Bór. Teraz trzymamy się głównej drogi, jadąc wzdłuż dobrze oznakowanego czerwono- żółtego szlaku rowerowego. Biegnąca przez las trasa jest bardzo popularna wśród amatorów dwóch kółek.
We wsi Suchy Bór wyjeżdżamy, kierując się na prawo, główną drogą. Po kilku minutach odbijamy w prawo, trzymając się leśnego, żółtego szlaku rowerowego.
Wśród otaczających nas drzew (m.in. dębów szypułkowych) spotkamy długosza królewskiego - rzadko występującą w Polsce paproć. Tuż przed celem naszej podróży trafimy jeszcze na 'leśne miejsce odpoczynku', to znaczy przygotowane przez nadleśnictwo ławki i stół dla zmęczonych rowerzystów. Jeśli Falmirowice są tylko jednym z punktów wycieczki, to jest okazja, by się posilić, lub po prostu odpocząć. Stąd już tylko minuty dzielą nas od kamionki.
Znajdziemy ją tuż za polaną, vis a vis leśniczówki. Według źródeł w tym miejscu stał zamek. Mieszkali na nim właściciele wsi Dobre Dębie (Dobredembie): Gerko, jego córka Elżbieta, jej mąż Desprimim i Konrad Smeil. Mieszkańcy wsi Falmirowice, zamiast czynszu zobowiązani byli oddawać na zamek jednego woła rocznie i utrzymywać na nim stróża. Według podań ostatnim mieszkańcem zamku był legendarny zbój Madej i mimo że po zamku nie został ślad, ludzie to miejsce nazywają "zamkiem Madeja". Według legendy zamek zapadł się po ziemię, choć bardziej prawdopodobne, że został zrabowany, spalony i zrównany z ziemią w czasie wojny 30-letniej (w latach 1638 i 1647), gdy Szwedzi zniszczyli całą okolicę. Potem, aż do roku 1866 w tym miejscu funkcjonowała ?królewska kopalnia? - kamionka bazaltu. To stąd wydobywano tłuczeń pod pokłady szynowe, nowe drogi i budowy.
Dziś po kopalni zostało źródlane jeziorko - Falmirowicka Kamionka, nazywana przez mieszkańców Steinbruch. Otoczona malowniczymi, liściastymi i mieszanymi lasami kamionka to siedlisko wielu chronionych gatunków roślin, grzybów i zwierząt. Możemy tu podziwiać: wawrzynka wilczełyko, konwalię majową, przylaszczkę oraz bluszcz pospolity. Kamionka to również jedyne miejsce na Opolszczyźnie, gdzie można zobaczyć rzadko spotykanego w Polsce grzyba - koralówkę czerwonowierzchołkową. Przy odrobinie szczęścia spotkamy też zimorodka, czarnego dzięcioła i słowika.
Fot. Piotr Zapotoczny
3 z 6
Do Królewskiej Huty
Jadąc z Opola na północ, w miejscowości Zagwiździe znajdziemy pozostałości po królewskiej hucie żelaza, założonej w 1754 roku przez króla pruskiego Fryderyka II.
Długość: 25 km w jedną stronę. Czas: 2 godz. (plus 1,5 godz. zwiedzania). Stopień trudności: średnia. Nawierzchnia: asfaltowa, pagórkowata.
Startujemy z centrum Opola w stronę Czarnowąs. Dalej, po kwadransie podróży wśród drzew dotrzemy do miejscowości Świerkle, na której obrzeżach znajdziemy park rekreacyjno-wypoczynkowy przy boisku LZS-u Grom Świerkle. Pod zadaszoną, drewnianą wiatą ze stołem i ławeczkami można chwilę odpocząć i posilić się przed dalszą trasą.
Trzymając się biegnącej przez wieś głównej drogi, przy metalowej wiacie przystanku autobusowego odbijamy w prawo, kierując się na Grabczok (4 km). Po chwili czerwona tablica poinformuje nas, że wjeżdżamy na teren Stobrawskiego Parku Narodowego.
Jak podkreślają leśnicy, ciekawostką są tu zalesione wydmy oddzielające doliny rzeczne, których krajobraz park chroni. Od wsi Grabczok, do celu naszej podróży dzieli nas jeszcze około 5 km, przez wieś Murów w której skręcamy w prawo, przejeżdżając przez tory. Do Zagwiździa dojedziemy chodnikiem wzdłuż dość ruchliwej drogi.
We wsi kierujemy się w stronę kościoła stojącego przy śluzie wodnej. Teraz pomocna nam będzie postawiona nad wodą tablica z mapą informująca o zabytkach, jakie znajdziemy w tej miejscowości. Zagwiździe zawdzięcza swoje istnienie wybudowanej w 1754 roku z inicjatywy króla pruskiego Fryderyka II, Hucie Kluczborskiej, powstałej pod nazwą - Creutzburgerhutte. O powstaniu tu huty zdecydowały lasy wykorzystywane do pozyskiwania drewna opałowego, rzeka Budkowiczanka oraz rudy darniowe. Pierwsi pracownicy huty stworzyli tu kolonię o nazwie Friedrichsthal.
Kierując się mapą, wyjedziemy na obrzeża miejscowości, gdzie znajdziemy dobrze zachowaną kuźnię - pozostałość po królewskiej hucie. W wyremontowanym budynku znajduje się izba regionalna, w której można obejrzeć m.in. urządzenia używane w młotowni, produkowane w hucie wyroby, a także różnego rodzaju sprzęty wykorzystywane dawniej w okolicznych gospodarstwach domowych.
Tuż przy budynku można podziwiać imponujących rozmiarów koło wodne poruszające młoty. Jak informują historycy, początkowo huta w Zagwiździu, produkowała głównie na potrzeby armii (m.in. kule armatnie, części do karabinów), ale na początku XIX wieku, po ustabilizowaniu się sytuacji politycznej Prus stopniowo przestawiano hutę na produkcję wyrobów powszechnego użytku, drutu, gwoździ, żelaza kowalnego i odlewów.
Fot. Michal Grocholski / Agencja Wyborcza.pl
4 z 6
Bunkry na bagnach
W Szydłowie podczas wojny niemieckie wojska lotnicze miały swój poligon, na którym piloci ćwiczyli celność zrzucania bomb i szkolili się w lotach koszących. Dziś przypomina o tym stary, żelbetonowy bunkier.
Z Opola do celu naszej podróży jest ok. 18 km. Nawierzchnia: asfaltowa, pagórkowata, na miejscu wyboiste- leśne trakty.
Ruszamy przez Wyspę Bolko, a potem kierujemy się (przez Kanał Ulgi) w stronę skrzyżowania z ul. Krapkowicką. Następnie kierujemy się prosto do kolejnego skrzyżowania z ul. Prószkowską, za którym czeka nas ok. 1,5 km spokojnej jazdy ul. Kwoczka (do końca). Przy rozstaju dróg skręcamy w lewo (jadąc w prawo, wyjedziemy na Szczepanowice). Asfaltowa droga, obok kurników (stąd charakterystyczny zapach) i przez przejazd kolejowy linii Opole-Nysa wiedzie wprost do Chmielowic. Stąd musimy pokonać trzy kilometry prostej drogi do Komprachcic. W tej miejscowości mamy też wybór - albo kierować się drogowskazami na Prószków i skręcić w ulicę Ochodzką lub nadłożyć trochę drogi w kierunku Polskiej Nowej Wsi (jadąc w prawo). Widok szybowców i spadochroniarzy utwierdzi nas w przekonaniu, że poruszamy się po dobrej trasie.
W Szydłowie mijamy zabudowania gospodarcze, by na końcu zatrzymać się przy stacji PKP. Tuż przy dworcu rosną dwa gatunki wyjątkowych drzew: modrzew europejski, oraz sosna pospolita. Trasa, na której się znajdziemy, biegnie wzdłuż rezerwatu Złote Bagna. Stworzony został na fragmencie dawnych wybierzysk torfu Das Goldmoor (złote bagna), które zakończono eksploatować ok. roku 1925. Najlepiej zachowany fragment tego siedliska pomiędzy Szydłowem a Grodźcem został w 2001 r. objęty ochroną poprzez utworzenie rezerwatu Złote Bagna. Przedmiotem jego ochrony są torfowisko wysokie oraz bór wilgotny z ciekawą szatą roślinną. W tym dosyć niełatwym do przebycia rowerem obiekcie, powstałym po nieczynnych wyrobiskach torfu występuje wiele chronionych i rzadkich gatunków roślin oraz zbiorowisk roślinnych, m.in. rosiczka okrągłolistna, borówka bagienna, bagno zwyczajne, wełnianka.
Jeśli za stacją PKP skręcimy w prawo, to na biegnącej przez rezerwat ścieżce, pośrodku torfowisk spotkamy stary, żelbetonowy bunkier. Jak informuje znajdująca się wewnątrz obiektu tablica, w okresie II wojny światowej na obszarze nieużytkowanych bagien niemieckie wojska lotnicze (Luftwaffe) urządziły sobie poligon lotniczy. Niemieccy piloci m.in. na samolotach Junkers Ju 87 Stuka ćwiczyli tutaj celność zrzucania bomb a na myśliwcach typu Messerschmitt Bf 109 szkolili się w lotach koszących oraz w celności strzelania z broni pokładowej. Sam bunkier służył za schron dla żołnierzy z obsługi naziemnej poligonu, pełniących tu swoje obowiązki (obsługa radiostacji itp.) w czasie trwania ostrego ostrzału. Przypominają o tym ślady kul w ścianach bunkru.
5 z 6
Trasa do klimatycznej manufaktury w Tułowicach
Niedaleko Opola znajduje się tułowicka fabryka ceramiki. Sto lat temu słynna manufaktura eksportowała swoje produkty do Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Ameryki Południowej. Obok niej znajdziemy perłę architektury - zachowany w świetnym stanie neorenesansowy pałac rodziny Frankenbergów.
-----
Opis trasy: długość: 25 km w jedną stron. Nawierzchnia: asfaltowa.
Ruszamy z centrum Opola w stronę ulicy Niemodlińskiej. Z wiaduktu zjeżdżamy, kierując się na Komprachcice. W tej wsi skręcamy w lewo drogą na Ochodze, ale po przejechaniu przez tory i pokonaniu ponad kilometrowego odcinka odbijamy w prawo. Po dziesięciu minutach asfaltowa droga zawiedzie nas do lasu.
Mało uczęszczana przez samochody, biegnąca przez Bory Niemodlińskie asfaltowa droga wiedzie wprost do Szydłowa. Tutaj warto zatrzymać się na chwilę przy zabytkowej stacji kolejowej z 1887 r. i wiadukcie na linii prowadzącej do Graczy. Obok stacji rosną pomniki przyrody - 200- letni modrzew europejski o obwodzie pnia 265 cm i sosna pospolita o podwójnym pniu i obwodzie pnia 207 cm.
Z Szydłowa wyjeżdżamy drogą biegnącą przy torach, a następnie przez wieś Skarbiszowice. Opuszczając tą miejscowość dojedziemy do rozwidlenia dróg - trasa na prawno zawiedzie nas nad staw Hutnik i dalej do Lipna, jadąc w lewo, po 1,5 km dotrzemy do celu naszej wyprawy.
Zwiedzanie Tułowic rozpoczynamy od wizyty w starej manufakturze fajansu. Za rozwój tej gałęzi przemysłu odpowiedzialny jest panujący na tych ziemiach ród von Praschma. W XVIII wieku Johann Nepomuk zainteresował się złożami glinki ceramicznej zalegającymi w okolicach Ligoty i Rutek, dlatego w 1813 roku w przyzamkowych stajniach założył pierwszą wytwórnię tułowickiego fajansu. W 1835 roku dobra Tułowice stały się własnością Ernsta hrabiego von Frankenberg -Ludwigsdorf. Frankenbergowie odkupili fabrykę fajansu od spadkobierców i zatrudnili w niej nowego zarządcę - inspektora Seligera. Ten wprowadził szereg zmian i unowocześnień w technologii produkcji. Wytwarzane tu wyroby zyskały nazwę "czarnej porcelany". Glazurę do pokrywania naczyń wykonywano z czarnej szlaki pochodzącej z tułowickiego pieca hutniczego.
Zastosowany przez niego Seligera sposób zdobienia ścianek fajansowych naczyń glazurą i srebrem do końca pozostał jednak tajemnicą. Po śmierci Seligera zakład zaprzestał produkcji fajansu, a w wyniku kolejnych modernizacji przystosowano go do produkcji porcelany. W 1899 roku manufakturę wydzierżawił ród Schlegelmilchów z Turyngii. Pod ich okiem zakład rozrósł się i w 1910 roku zatrudniał 600 osób, a około 95 proc. produkcji eksportowano do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Tułowickie wyroby sprzedawano również w Ameryce Południowej, Francji, Holandii i krajach Orientu. Firma utrzymywała swoje przedstawicielstwa w wielu wielkich miastach, takich jak Amsterdam, Londyn, Paryż i Wiedeń. Słynna na całym świecie fabryka Schlegelmilcha, której wyroby do dziś są cenione przez kolekcjonerów, funkcjonowała do stycznia 1945 roku. Po wojnie zakład działał jako Fabryka Porcelitu Tułowice. Od 1977 r., kiedy w bezpośrednim sąsiedztwie uruchomiono całkowicie zmechanizowany nowy zakład, fabryka popadała w ruinę.\
Wyjeżdżając z terenu starej manufaktury, kierujemy się na południowo-wschodnią część miejscowości. Po kilometrze trafimy na neorenesansowy pałac wspomnianej rodziny Frankenbergów. Obiekt został przebudowany w 1879 r. przez hrabiego Fryderyka Frankenberg-Ludwigsdorf według projektu wrocławskiego architekta Carla Ludeckego. Po jego śmierci Fryderyka dobra tułowickie odziedziczył jego syn Konrad.
W latach 30. majątek został po części wyprzedany, oraz skonfiskowany przez rząd, bo Frankenberg należał do czynnych opozycjonistów Hitlera. W czasie II wojny światowej pałac służył jako szpital wojskowy- niemiecki, potem rosyjski. Od 1946 roku zabytkiem opiekowało się Nadleśnictwo Tułowice. Obecnie mieści się w nim internat technikum leśnego. Pałac ma bogaty wystrój architektoniczny, zbudowany jest na planie litery U z wieżą wartowniczą na środku głównego skrzydła.
Fot. Piotr Zapotoczny
6 z 6
Jedziemy do prószkowskiego arboretum
Długość: ok. 10 km w jedną stronę. Czas: 1,5 godz. Stopień trudności: łatwa. Nawierzchnia: asfaltowa, pagórkowata, na miejscu leśne trakt.
Z centrum miasta kierujemy się w stronę wyspy Bolko i tuż za zielonym mostkiem (przed zoo) skręcamy w lewo, jadąc dookoła wyspy po betonowych płytach.
Można również przeciąć opolską enklawę zieleni, kierując się w stronę mostu na kanale ulgi. Tuż za nią spotkamy pierwsze samochody, ale ruch pojazdów na tej trasie aż do skrzyżowania z ul. Krapkowicką jest w zasadzie znikomy. Jeśli uczestnikami wycieczki są małe dzieci, to polecam przeciąć skrzyżowanie, pojechać prosto i skręcić w prawo przy pierwszej okazji w ul. Wyszomirskiego, którą dojedziemy wprost do ul. Prószkowskiej. Teraz czeka nas jazda pod górkę do Winowa. Pagórkowata, ale wiodąca nas prosto do celu trasa będzie nam towarzyszyć jeszcze przez kilkadziesiąt minut.
Dobrym miejscem na postój i uzupełnienie płynów jest boisko do piłki nożnej w Chrząszczycach. Poznamy je po wysokiej trawie, huśtawkach i pozostałościach wozu, który być może kiedyś służył cyrkowcom.
Sygnałem, że jesteśmy u celu, będzie widok kompleksu boisk przy szkółce piłkarskiej w Pomologii. Samo arboretum jest tuż obok i zajmuje powierzchnię ok. 14 hektarów. Jego historia jest ściśle związana z dziejami Królewskiego Instytutu Pomologicznego, otwartego w roku 1868, stworzonego w celach dydaktycznych i badawczych.
By zobrazować wysiłek, jaki podjęto, gromadząc i sadząc rośliny, w pracach przy zakładaniu arboretum, podam tylko kilka liczb (za Zenobiuszem Mierzejewskim, byłym wykładowcą Technikum Ogrodniczego w Prószkowie): roślin parkowych liściastych: 177 rodzajów, w tym ok. 900 gatunków; iglastych: 30 rodzajów, ponad 110 gatunków, a liczba odmian w obu wymienionych gatunkach sięgała na początku XX wieku kilku tysięcy. Samych dębów zasadzono w parku 46 gatunków!
Dziś z powodu przyczyn losowych i wieloletnich zaniedbań park jest w zasadzie cieniem tego, czym był kiedyś, choć spacerując po alejkach, natrafiłem m.in. na imponujący cis japoński, metasekwoję chińską, sosnę rumelijską, kasztan jadalny, klon włoski i liany.
Jak przekonuje Zenobiusz Mierzejewski, park prószkowski nie jest dziś kwitnącym bajkowym ogrodem, "jednak mimo wielu nader bolesnych strat, jakie na przestrzeni lat poniósł, stwierdzić trzeba, że ocalała jeszcze spora ilość nader cennych, często unikatowych roślin, których nie znajdziemy w innych parkach".
Na filmiku: peragola - mocno rozrośnięta winorośl pachnąca, pnącza pochodzą z Ameryki Środkowej, kwitną w czerwcu, kwiaty drobne, żółtawe, intensywnie, przyjemnie pachnące zwłaszcza wieczorem.