Fot. Rafał Mielnik/ Agencja Wyborcza.pl
KIT 2. Błazenada Janusza Sanockiego
Sanocki podkreśla, że to on przed laty zaraził Pawła Kukiza ideą Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Były burmistrz Nysy miał być też jednym z głównych inspiratorów startu muzyka w wyborach na prezydenta RP. Kukiz zagospodarował antyestablishmentowy elektorat i uzyskał zaskakująco dobre, trzecie miejsce. Decyzja o wystawieniu własnych list w wyborach do Sejmu nie była zaskoczeniem, podobnie jak pierwsze miejsce dla Sanockiego na Opolszczyźnie (choć przez pewien czas spekulowano, że nysanin będzie wystawiony w innym okręgu).
Sanocki mandat posła zdobył, a dzień po zaprzysiężeniu w Sejmie nie wszedł do klubu parlamentarnego Kukiz'15. Powód? Uznał, że nie podoba mu się, iż Kukiz tworzy formację wodzowską, choć sam chciał zwalczać podobnie działające partie polityczne. Przekonywał, że dzięki temu będzie mógł być w pełni niezależny, ponieważ to niezależność zawsze była dla niego najważniejsza.
Tak szybkiej zmiany frontu jeszcze chyba wśród opolskich posłów nie mieliśmy. Ale to nie jedyne, dlaczego poseł Sanocki zasłużył na miano politycznego kitu minionego roku. To także wniosek o to, by parlament kończył pracę w piątek w południe, bycie przyłapanym na przysypianiu w sejmowej ławie, czy głosowanie za PiS-owską ustawą ws. Trybunału Konstytucyjnego.
Poseł błysnął też na lokalnym podwórku, gdy nie przebierając w słowach rugał strażników miejskich i ich komendanta z Nysy za to, że założyli mu blokadę na koło po tym, jak przy szpitalu zaparkował na zakazie. Rozdawanie w Sejmie opłatków na znak świątecznego pojednania, apelując o tonowanie emocji towarzyszących obradom, trudno więc uznać za coś innego, jak próbę zwrócenia na siebie uwagi.
Wszystkie komentarze