Kino Meduza i "Młodość"
Przez kilka dni w Kinie Meduza niepowtarzalna szansa przypomnienia sobie wspaniałego filmu ?Miłość? w reżyserii Polo Sorrentino. To tragikomedia o tym, jak starzeją się artyści (choć adres filmu jest oczywiście bardziej uniwersalny).
Jest ich tutaj dwóch, są przyjaciółmi od zarania dziejów i spędzają wspólnie wakacje w luksusowym hotelu-spa w Alpach. Obaj mają zupełnie odmienny stosunek do swoich artystycznych powinności. Fred (Michale Caine) był słynnym angielskim kompozytorem i dyrygentem, ale zrezygnował z koncertowania, wszedł w rolę emeryta i konsekwentnie odmawia wysłannikowi Elżbiety II, zapraszającej go do występu na dworze królewskim. Mick (Harvey Keitel) jest wciąż aktywnym amerykańskim reżyserem, przygotowującym się do nakręcenia swojego ostatniego filmu-testamentu.
Jak to zwykle u Sorrentino, fabuła jest szkicowa, ważny jest styl. Bujny, rozbuchany wizualnie, czasem graniczący z efekciarstwem i nadmiernie ornamentacyjny, ale momentami imponujący. Dużą rolę odgrywa też muzyka. Reżyser traktuje temat starości w swój własny, oryginalny sposób. Nie popada też z jednej strony w ponurą konwencję filmu-życiowego rozrachunku, a z drugiej ? w niesmaczny idiotyzm komedii geriatrycznych, produkowanych ostatnio w Stanach.
Znajdujemy się gdzieś pośrodku. "Młodość" jest zabawna, dużo w niej absurdalnego humoru, ale mamy tu też rozważania całkiem serio: o potrzebie znalezienia harmonii, załatwienia prywatnych zaległości, bez czego jest się skazanym na emocjonalny paraliż, a nawet spokojne trwanie jest niemożliwe.
Nie sposób pominąć aktorów: są to najwybitniejsze kreacje zarówno Caine'a, jak i Keitela od niepamiętnych lat, a i reszta obsady spisuje się pierwszorzędnie.
Wszystkie komentarze