Fot. Daniel Adamski / Agencja Wyborcza.pl
Tragiczny finał
W marcu br. doszło do śmiertelnego wypadku w Zakładach Koksowniczych w Zdzieszowicach. Poszkodowany w wypadku mężczyzna ślusarz zmarł na skutek ciężkich urazów po upadku z wysokości.
W dzień wypadku mężczyzna pracował w 4 osobowej brygadzie, która zajmowała się montowaniem rozpór na baterii koksowniczej. Jedna z rozpór była źle wymierzona, brygada zmuszona była zdemontować ją i skrócić. W trakcie tej operacji poszkodowany upadł na podłoże gniazda remontowego, w miejsce wyburzonych ścian grzewczych (wys. ok. 4m). Zmarł w szpitalu 4 godziny później.
Jak ustalił inspektor pracy, poszkodowany był wyposażony w odzież i obuwie robocze wydane przez zakład pracy. Używał wydanego hełmu ochronnego. Poszkodowanemu podobnie jak i pozostałym członkom brygady wydane zostały szelki bezpieczeństwa wraz z linką bezpieczeństwa i amortyzatorem, jednak w chwili wypadku poszkodowany jak również brygadzista nie używali szelek, nie byli zabezpieczeni przed upadkiem z wysokości.
Dodatkowo, jak ustalił inspektor, wykonawca nie opracował instrukcji bezpiecznego wykonywania robót przy remoncie komór. Mistrz i brygadzista zostali ukarani, w zakresie przyczyn ludzkim pojawiło się przypuszczenie, że ślusarz mógł utracić równowagę w wyniku zmęczenia - w chwili wypadku był w pracy 9 godzin z czego dwie ostatnie w warunkach wysokiej temperatury.
Wszystkie komentarze