- Dlaczego ten goryl cały czas siedzi w miejscu, w którym nie widać go dobrze? Proszę coś z tym zrobić - takie żądania odwiedzających opolskie zoo jak przyznają pracownicy są na porządku dziennym. - Ludziom się wydaje, że jak za coś zapłacili, to wszystko im się należy. Zapominają tylko gdzie są, zwierzęta nie będą na ich każde zawołanie - tłumaczy jeden z opiekunów.
Natarczywe pukanie w szybę i strojenie głupich min tak zdenerwowało goryla, że podszedł do szyby oddzielającej go od grupy żartownisiów i kopnął w nią. Uderzenie było mocne na tyle, że pękła jedna z sześciu warstw specjalnej szyby, a żartownisie uciekli śmiertelnie przerażeni. - Pamiętajmy o tym, że widok otwartych ust i zębów dla małp to objaw agresji, więc muszą bronić swojego terytorium. I Diego po prostu je obronił - tłumaczyła ?Wyborczej? Anna Włodarczyk, asystent hodowlany w opolskim zoo.
To wciąż palący problem nie tylko na terenie ogrodu zoologicznego. Ale właśnie tutaj rzucanie śmieci gdzie popadnie może być zabójcze dla zwierząt. Zwłaszcza, gdy są to worki foliowe wyrzucane na wybiegi dla kopytnych.
Przez to w zoo padały m.in. kozy karłowate, w których żołądkach znajdowano worki foliowe; w nich zwiedzający podawali im pokarm. Z tego samego powodu zoo traciło daniele. Padały też strusie, karmione papierosami.
Weźmy na przykład wyspę lemurów, na którą prowadzi specjalna kładka. Po jej przekroczeniu znajdujemy się w otoczeniu sympatycznych zwierzaków. Mimo że obowiązuje zakaz karmienia lemurów, cały czas, zwłaszcza przez rodziny z dziećmi dokarmiane są słodyczami, paluszkami a nawet kiełbasą. Takie zachowanie powoduje nie tylko zaburzenia diety, ale ludzie mogą przenosić na lemury bardzo groźne dla nich wirusy hepres czy grypy.
W 2012 roku z opolskiego zoo zginęło siedem tamaryn cesarskich. Najprawdopodobniej zostały skradzione, by trafiły na nielegalny rynek egzotycznych zwierząt. Ktoś przeciął siatkę otaczającą wolierę, następnie wyłamał zabezpieczenia klatek i zabrał małpki.
Tamaryny cesarskie to niewielkie małpki, na wolności żyją w lasach tropikalnych Ameryki Południowej, są - niestety - zagrożone wyginięciem.
To najgłośniejsza sprawa z opolskiego zoo, za którą winę ponoszą także zwiedzający ogród. W żołądku padłych osiem lat temu uchatek znaleziono monety, kamienie a nawet metalowy łańcuch. Dlaczego się tam znalazły?
Krzysztof Kazanowski, wicedyrektor zoo tłumaczył wówczas, że czasami uchatki nie mają ochoty na zabawę i leżą spokojnie na plaży. Wtedy zniecierpliwieni ludzie rzucają w zwierzęta tym, co mają pod ręką, chcąc pobudzić je do aktywności. - Nie myślą, że zwierzę może połknąć kamień, monetę czy cokolwiek innego - wyliczał Kazanowski.
Zanim w zoo zamontowano monitoring, zdarzały się przypadki włamań na teren ogrodu po to, by zadać krzywdę zwierzętom - przestępcy obcinali głowy marom patagońskim (gryzonie podobne do zająców), zginęła sarna, renifery i daniel.
Śmierć poniósł także kangur, którego zabił ktoś, kto wszedł na wybieg albo spłoszył zwierzę, a to rozpędzone wpadło na przeszkodę.
Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze