Sprawa do sądu
Także w listopadzie i także w Poznaniu, ratusz poszedł o krok dalej i skierował sprawę do sądu
przeciwko właścicielom czterech klubów go-go, twierdząc, że ich działalność szkodzi wizerunkowi Poznania. Chodzi m.in. o kobiety z parasolkami, które zaczepiają przechodniów i namawiają do odwiedzenia klubu, a także o rażąco wysokie ceny serwowanych tam drinków. - Turysta nie musi wiedzieć, jakie lokale lepiej omijać. Jeśli wejdzie do takiego klubu i zapłaci kilkaset złotych za drinka, to wyjedzie z Poznania z negatywnym obrazem miasta - mówi wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski. Dodaje, że w pozwie miasto powołuje się na ustalenia policji (mimo że śledztwo ostatecznie umorzono), relacje mediów, a także skargi mieszkańców i turystów.
Miasto chce, by sąd nakazał klubom zaprzestanie działań, które naruszają dobre imię miasta. Chodzi m.in. o zaprzestanie nagabywania przechodniów. Miasto chce też, by kluby wpłaciły w sumie milion złotych na cele charytatywne. - Nie mamy wielu narzędzi prawnych, by walczyć z tym zjawiskiem, bo kluby działają w prywatnych kamienicach. Pozew jest jednym z narzędzi, które mamy. Nie mamy gwarancji, że wygramy, ale musimy przynajmniej spróbować. Bierne przyglądanie się tej sytuacji byłoby najgorszym wyjściem - dodaje Wiśniewski.
Wszystkie komentarze