Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Wyborcza.pl
Coma w NCPP
Coma to zjawisko jak na polską scenę dosyć specyficzne, bowiem kapel, które grają ciężką muzykę, a którym udało się odnieść sukces nie tylko w wymiarze artystycznym, lecz także komercyjnym, nie ma u nas wiele. Podczas najbliższego występu muzycy zaprezentują się jednak z nieco innej strony.
Co więc sprawiło, że łódzki zespół znalazł się na topie? Pierwszy czynnik to umiejętne wypośrodkowanie między przesterowanym jazgotem a melodyką. W prawie każdym kawałku Comy mamy bowiem do czynienia z eklektyczną mieszanką ostrych dźwięków i nastrojowych motywów muzycznych, które doskonale się uzupełniają. Do tego dochodzi otwartość na inne style muzyczne (m.in. elektronikę).
Drugim czynnikiem bez wątpienia jest frontman Piotr Rogucki. To nie tylko obdarzony niesamowitą charyzmą człowiek, ale przede wszystkim legitymujący się potężnym głosem wokalista. Rogucki w jednej chwili potrafi przejść z czystego śpiewu w przejmujący, niepokojący wrzask.
W kwestii lirycznej ludzie dzielą się na tych, co Roguckiego wielbią, jak i tych, co za jego tekstami zbytnio nie przepadają. Ci pierwsi mogą się przygotować na dużą ucztę, bowiem w materiale, z którym Coma przyjeżdża do Opola - zespół jest w trasie promującej album "20005 YU55" - tekst ma formę nadrzędną wobec muzyki.
Nie znaczy to jednak, że reszta zespołu stanowi tylko tło. Grupa skomponowała szereg wpadających w ucho kawałków, acz nie da się nie zauważyć, że coraz więcej tutaj elektroniki i eksperymentu, a coraz mniej przesteru.
Coma, NCPP, sobota, godz. 20, bilety po 50 i 60 zł
Wszystkie komentarze