Najbliższe wieczory warto spędzić na widowni jednej z opolskich instytucji kulturalnych. Ze sceny zabrzmi muzyka punk, blues, rock i elektronika.
REKLAMA
1 z 6
Dezerter
"Spytaj milicjanta", "Szara rzeczywistość" i "Rzeźnik" - to klasyka polskiego punka. W piątek wykrzyczą te piosenki opolanie na koncercie grupy Dezerter w NCPP.
Dezertera przedstawiać nie trzeba - grają od ponad 30 lat, grają ciągle ostro. A przecież zaczynali w kompletnie innej epoce, bowiem zespół powstał w czasie stanu wojennego i szybko stał się sumieniem rodzimej sceny niezależnej. Choć epoka od czasów ich bezkompromisowego grania mocno się zmieniła, nie trzeba już protestować przeciw komunizmowi, nie ma peerelowskiej szarzyzny, to piosenki Dezertera, nadal, jak się okazuje, są żywe i mają sens. Kapela postuluje, by być wiernym sobie, pozostać niezależnym, nie dać się wkręcać i manipulować.
---
Dezerter, sala koncertowa NCPP, 24 lutego godz. 20. Bilety 40 zł.
2 z 6
Yoachim
Wokalista, kompozytor, producent muzyczny, autor tekstów ruszył w trasę koncertową promującą jego EP "Isn't That Gone", na której elektroniczny pazur miesza się z noworomantyczną liryką.
Artysta jest związany z niemiecką sceną muzyki klubowej i elektronicznej. Współpracował dotychczas z takimi djami i producentami muzyki elektronicznej, jak Olivier Schories, Solee czy Mian. W kwietniu 2015 roku ukazał się singiel Forest, rok później zaś utwór Again - oba zapowiadające album EP Isn't That Gone, na którym elektroniczny pazur miesza się z noworomantyczną liryką. Minialbum dowodzi, że poruszając się swobodnie w stylistyce electro i synthpopu, Szerokie spektrum swoich muzycznych możliwości Yoachim prezentuje na licznych koncertach w całej Polsce. Na scenie można zobaczyć go zarówno w wersji solo, jak i w towarzystwie zespołu.
Balcar z zespołem Dżem gra już od blisko 15 lat, ale tym razem wystąpi solo. Dwa lata po premierze ostatniego wydawnictwa "Ruletka" artysta jest gotowy przedstawić nowy album. Swoim najnowszym krążkiem Balcar ponownie pokazuje, że ma jeszcze wiele do przekazania publiczności. "Znaki" to swoista rewia dźwięków i brzmień. Mocna warstwa tekstowa, która jest dla muzyka tak ważna, perfekcyjnie scala się w całość z subtelnymi kompozycjami. Maciek to artysta totalny, w to, co tworzy i śpiewa, angażuje się całym sobą, emocjonalnie i osobiście. A efekty tego będzie można usłyszeć na nadchodzącym krążku.
Słychać tu muzyczne fascynacje i inspiracje muzyka, który nie daje się zamknąć w jednej szufladce. Album "Znaki" można określić takimi słowami, jak: delikatność, liryczność i niezwykła jakość. W październiku ubiegłego roku pojawił się pierwszy singiel "O maku", w którym muzyk wykorzystał wiersz Czesława Miłosza, a teledysk do niego powstał przy użyciu nowinek technicznych, dzięki czemu mogliśmy zanurzyć się w bajkowym świecie i to dosłownie, bo klip został nagrany w technice 360 stopni. Drugim utworem zwiastującym premierę płyty jest singiel "Pokochaj", do którego muzykę skomponował Maciek, a tekst wyszedł spod pióra Michała Zabłockiego.
---
Maciej Balcar, sala koncertowa NCPP, 25 lutego godz. 20. Bilety: 25 zł (przedsprzedaż); 35 zł (w dniu koncertu).
4 z 6
Neil Zaza
Amerykański gitarzysta z Cleveland - Neil Zaza jest znany nie tylko jako muzyk rockowy, ale również wykonawca dzieł muzyki klasycznej (Bach, Mozart w swoich "neo-classical" interpretacjach). Artysta wydał 11 płyt solowych, na których gościnnie wystąpili między innymi Jordan Rudess- klawiszowiec Dream Theater, Michael Anthony- basista Van Halen, czy Chickenfoot Steve Smith i Ross Valory- grupa Journey. Grał też wspólne koncerty z Joe Satrianim. Muzyk daje niesamowite, zaskakujące energią koncerty.
Bilety w cenie 60 zł (w dniu koncertu 70 zł) do nabycia w restauracji "Stary Dom".
Neil Zaza, koncert 25 luty g. 20.
5 z 6
Pokot
Agnieszka Holland niczym polski Lynch. W jej adaptacji powieści Olgi Tokarczuk czarny humor miesza się z psychologicznym dramatem i thrillerem. Nie zaskakuje Srebrny Niedźwiedź "za otwieranie nowych perspektyw"- nic tu nie jest tym, czym się wydaje.
Może mam słabość do charakternych bohaterek kobiecych, ale Janinę Duszejko, główną bohaterkę "Pokotu", dosłownie uwielbiam. To na pierwszy rzut oka bohaterka z gatunku męcząco irytujących. Rozczochrana, nieco aspołeczna babka w średnim wieku, tyle że z psami zamiast kota. Samotnie żyjąca na odludziu, gadająca do drzew, ekscentryczka wierząca w astrologię i wegetarianka-aktywistka. Z wzajemnością nie cierpi myśliwych, którzy w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie rozgrywa się akcja filmu, mają status bogów. Ale Duszejko ma drugie dno. Tak jak byłoby niesprawiedliwie zaszufladkować ją jako wariatkę, tak chybione są wszelkie próby uproszczonego zaklasyfikowania tego filmu.
Holland dopasowuje strukturę opowieści do sezonów łowieckich. Opowiada rozdziałami, powoli dawkując informacje. Dzięki temu zachowuje siły na zaskakujący finał. W "Pokocie" ogromnie ważna jest konwencja, forma. Tego, co oglądamy, nie można brać dosłownie, wszystko ma tu dodatkowy metapoziom, a całość bywa magiczno-surrealna niczym najlepsze produkcje Davida Lyncha. Zachwyca maestria, z jaką duet Holland - Tokarczuk przełożył bogaty świat książki na język filmu bez utraty zachwycającej plastyczności tworzywa. Dialogi są równie bogate i zaskakujące co postaci, każda odrębna, żadna nie jest wycięta ze sztancy. W tej plejadzie ekscentryków każda rola jest obsadzona i zagrana koncertowo. Chapeaux bas dla Agnieszki Mandat, która tworzy kreację, do której, mam nadzieję, będzie się wracać po latach. "Pokot" rezonuje tym mocniej w czasach, w których wartości takie jak ekologia, prawa kobiet czy tolerancja są zagrożone. Ale nie jest filmowa agitką. To wysublimowana produkcja, z inteligencją, wrażliwością i ikrą.
Anna Tatarska
6 z 6
HONOROWY OBYWATEL
Komediodramat. Słynny pisarz przybywa po 40-letniej nieobecności do rodzinnego miasteczka.
Daniel, argentyński prozaik mieszkający w Barcelonie, odbierając Nagrodę Nobla, wygłasza prowokacyjne przemówienie, w którym m.in. wyraża niepokój o swój dalszy pisarski los. Jego obawy zdają się potwierdzać: gdy widzimy go pięć lat później, okazuje się, że od wizyty w Sztokholmie nie napisał ani słowa, a głównym jego zajęciem jest odrzucanie niezliczonych zaszczytnych zaproszeń. Ale jedno - od burmistrza miasteczka Salas, które opuścił jako 20-latek - nieoczekiwanie przyjmuje.
"Honorowy obywatel" jest inteligentną, dość złośliwą komedią, która stopniowo przybiera coraz ciemniejszy odcień, by pod koniec zamienić się nieomal w thriller. Te określenia gatunkowe kojarzą się z rozrywką, co w tym przypadku jest niesłuszne, gdyż film, choć nieprzesadnie głęboki i mocno oparty na stereotypach, jest intelektualnie wcale pożywny.
"Honorowy obywatel", kino Meduza, Opole, ul. Oleska 45, bilety: 10 zł. Seanse: 24, 25, 26, 28 lutego oraz 1 marca. Więcej: www.opolskielamy.pl
Wszystkie komentarze