Ulica Kościuszki, wyjazd z podwórka za blokiem, tzw. "Akwarium". Posiadacz zielonego volkswagena zostawił go na wyjeździe, zastawiając też pokaźny fragment ulicy.
W sumie trudno tu dodać coś więcej - fotografia jest komentarzem samym w sobie.
Skrzyżowanie ulicy Krakowskiej z 1 Maja. Jak widać, fakt, że zabrakło wyznaczonych miejsc parkingowych nie jest dla tych mistrzów problemem. Zawsze przecież da się jeszcze swoje auto wcisnąć.
A że zasłaniają widok innym kierowcom, stwarzając ryzyko potrącenia pieszych? To już nie ich zmartwienie. Dodajmy, że sytuacja uchwycona powyżej ma tam miejsce dosyć regularnie.
Ulica Reymonta. Posiadacz tego audi myślał, że zmieści się na kawałku chodnika pomiędzy wjazdem i wyjazdem na podwórko prowadzącym do Straży Miejskiej.
Było to przekonanie błędne. Ze szczególnym uwzględnieniem wyjazdu ze wspomnianego podwórka.
Ulica Katowicka, tuż poza granicą miejskiej strefy płatnego parkowania. Fakt, że to miejsce gęsto upakowane samochodami nikogo nie dziwi.
Ale w poszukiwaniu przestrzeni pewni kierowcy zapuszczają się dosyć daleko. Jak posiadacz tego mercedesa, który wjechał na trawnik i utrudnił wyjazd z podwórka.
Skrzyżowanie ulic 1 Maja i Armii Krajowej. Wyspa, na której stoi ten samochód, kilka lat temu służyła pieszym poruszającym się w kierunku dworca. Po likwidacji prowadzących na nią przejść, nie służy nikomu.
Teoretycznie. Co bardziej zaradni parkują tam bowiem swoje auta. Ten mistrz natomiast uznał, że to doskonała przestrzeń ekspozycyjna dla auta, które chce sprzedać.
Róg ulic Ozimskiej i Sempołowskiej. Auto zostawione poza terenem przeznaczonym do parkowania, a także zachodzące częściowo na przejście dla pieszych - to częsty widok w tym miejscu. Niestety.
Ulica Kościuszki, w pobliżu skrzyżowania z Kołłątaja. Tu znów mamy przykład zostawienia auta na ulicy i utrudniania życia innym kierowcom.
To także przykład na to, że mistrz parkowania do mistrza ciągnie. Bo wystarczy jeden, który stoi nieodpowiednio, by ściągnąć pozostałych. Zawsze można sobie przecież tłumaczyć, że skoro inni tak stoją, to i ja mogę, prawda?
Ulica Minorytów - tu mamy sztandarowy przykład swobodnego zajmowania chodnika przez kierowców, co zmusza pieszych do przeciskania się lub wychodzenia na ulicę.
Teoretycznie niedogodność to w tym konkretnym przypadku niewielka. Ale łatwo sobie wyobrazić, że taki kierowca przez swój brak empatii w innym miejscu może narobić pieszym sporo problemów.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze