Dr Józef Bojko miał akurat dyżur w jedynej wtedy w Opolu karetce reanimacyjnej. - Nigdy nie wyobrażałem sobie, że ofiary katastrofy lotniczej będą rozrzucone na takiej przestrzeni - opowiada. - Nie wiem, dlaczego wydawało mi się, że wszyscy powinni być w jednym miejscu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.