Ten serial to stracona szansa, by pokazać, że polscy żołnierze robią w Afganistanie naprawdę dobrą robotę - mówią ci, którzy byli tam na misjach. I wskazują, że w filmie jest cała masa niewybaczalnych błędów, które rażą w oczy nawet tych, którzy nigdy nie mieli nic wspólnego z wojskiem.
REKLAMA
1 z 9
A miało być tak pięknie
Było wsparcie Ministerstwa Obrony Narodowej, użyczony wojskowy sprzęt, udostępnione materiały wojskowego zespołu reporterskiego Combat Camera. Aktorzy nie tylko konsultowali się z żołnierzami, wzięli także udział w ćwiczeniach na poligonie, żeby na własnej skórze przekonać się, jak to jest służyć w armii (film poniżej).
Opolscy żołnierze w misjach pokojowych uczestniczą odkąd one nastały. Byli tez oczywiście w Iraku i Afganistanie, gdzie zreszta stacjonują nadal. Na premierę "Misji Afganistan", pierwszej takiej polskiej produkcji fabularnej, niecierpliwie czekali nie tylko oni, ale również rodziny, znajomi, którzy chcieli się dowiedzieć, jak to jest w Afganistanie, co polscy żołnierze robią w prowincji Ghazni od 10 lat. Ale z każdym odcinkiem puszczanym w Canal+ rozczarowanie jest coraz większe. Wielu naszych rozmówców mówi, że śledzi losy Pawła Konaszewicza (w tej roli Paweł Małaszyński) i jego plutonu, żeby... się pośmiać.
2 z 9
Nawet gór brakuje
Jacek Matuszak, uczestnik kilku afgańskich misji: Dla mnie największym nietaktem jest to, że żołnierz, który jako pierwszy w serialu zostaje ranny ma ksywę Biskup. Bo tak miał na nazwisko nasz żołnierz, który w grudniu 2011 r. zginął w Afganistanie.
No i niewybaczalnym błędem jest brak gór. Każdy, kto był w Afganistanie, doskonale pamięta, że bazę Ghazni otacza pasmo wysokich gór (u góry zdjęcie zrobione z bazy w Ghazni). Przy dzisiejszej technice komputerowej nie powinno być żadnego problemu, by góry z ujęć Combat Camery przenieść na zdjęcia z planu. Widok startującego śmigłowca z górami w tle, a zaraz potem widok bazy, która leży na idealnie płaskim terenie w otoczeniu zieleni (dobrze widoczny na filmiku poniżej) jest co najmniej niepoważny. Czy tak trudno jest zadbać polskim filmowcom o elementarny realizm?
3 z 9
Żony gadatliwe, a centrum dowodzenia za czyste
Jacek Matuszak: Irytuje mnie także to, że za każdym razem, gdy żołnierz rozmawia przez telefon czy to z żoną, czy dziewczyną, każda pyta ''jedziesz na patrol?''. A przecież nasi bliscy są uczulani, by ze względów bezpieczeństwa takich pytań nie zadawać. Denerwuje mnie także to, że TOC (Tactical Operation Center - czyli centrum dowodzenia), jest bardziej sterylne niż pomieszczenie niejednego szpitala. Nie brakuje tam nowoczesnego sprzętu, ale brakuje wszechobecnego w Afganistanie pyłu. No i scena, gdy na terenie bazy wprowadzony zostaje tzw. dress code 2, gdy istnieje spore ryzyko ostrzału, więc obowiązkowo trzeba ubrać hełm i kamizelkę kuloodporną. Tyle, że ten dress code 2 obowiązuje na zewnątrz, a nie w środku pomieszczeń, jak widzimy na filmie. A przy okazji; kamizelki, jakie noszą w serialu, są płaskie. Bo nie mają wkładów balistycznych. Takie w Afganistanie byłyby bezużyteczne.
4 z 9
Talibowie rozumieją po polsku
Michał, oficer, uczestnik misji w Iraku i Afganistanie: Najlepszy jest pierwszy odcinek, bo jego akcja toczy się we wnętrzach 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Wędrzynie. Jest najbardziej realistyczny. Ale i w nim nie udało się uniknąć błędów. Konaszewicz meldując się w jednostce jest ubrany w wyjściowy mundur Wojsk Lądowych, tyle że na pagonach ma nakładki, jakie się nosi w straży granicznej (śmiech). To niby szczegół, ale czy ktoś sobie wyobraża, że w amerykańskim filmie pomylono by mundury?
A potem jest już tylko śmieszniej, np. w trakcie ćwiczeń żołnierze krzyczą do schwytanego taliba po polsku: "leżeć", "gleba". Tak, jakby w Afganistanie język polski był powszechnie znany.
5 z 9
Małaszyński bawi do łez
Michał: Najbardziej bawi mnie postać głównego bohatera. To niemożliwe, żeby zaraz po ukończeniu szkoły oficerskiej ktoś jechał na misję na dowódcę plutonu. A już sytuacja, że wyrusza na pierwszy patrol, gdy nie zna terenu i decyduje, że "pojedzie na skróty" to jakaś paranoja. Uśmiałem się do łez, gdy Konaszewicz pojechał odbić kumpla z rąk talibów. Żołnierze skradają się, bacznie obserwują teren, a tu nagle dzwoni komórka Konaszewicza. Ten jakby nigdy nic odbiera i mówi, że nie może teraz rozmawiać. No parodia.
6 z 9
W ogóle kupa śmiechu
Michał: Zabawne jest też to, że z Rosomaków, jakie biorą udział w serialu nikt nie zdemontował tzw. pędników, które zapewniają napęd w wodzie (ustawione w trójkąt na zdjęciu u góry). Gdzie w Afganistanie ta woda? (śmiech - red.). W Afganistanie jeżdżą oczywiście bez pędników, za to z siatką ochronną po bokach (zdjęcie dolne).
Rażącym, bardzo poważnym błędem, który może rzucić złe światło na naszą misję jest moment, gdy Konaszewicz wydaje rozkaz ataku na talibów. To jest sprzeczne z zasadami użycia siły na misji stabilizacyjnej. Nie możemy pierwsi zaatakować kogoś, dopóki on nie zacznie. A zniszczenie wyrzutni rakiet przez pluton Konaszewicza to też bujda. Takie zadania wykonują siły specjalne. No i ubawiłem się setnie, jak usłyszałem, że pluton w ciągu 30 minut pokonał w górach 8 km (gdy zostali źle wysadzeni przez załogę śmigłowca). Nawet dla kogoś nie obarczonego wojskowym sprzętem jest to nierealne.
7 z 9
Nawet laik wie, po co jest "Odbiór"
Adam, oficer, kilkukrotny uczestnik misji w Iraku i Afganistanie: Wręcz rażący jest brak podstawowej znajomości korespondencji radiowej. Główna żeńska bohaterka, porucznik Winnicka przyjmuje meldunek, odpowiada na niego, rzuca komendę ''odbiór'' i ... odkłada słuchawkę! Tak samo Konaszewicz. Przecież nawet laicy wiedzą, że na zakończenie rozmowy radiowej mówi się ''bez odbioru''. Zdziwiło mnie też, że poza bazę wyjeżdżają hummery. A przecież nie wyjeżdżają na zewnątrz ze względu na coraz silniejsze "ajdiki" (improwizowane urządzenie wybuchowe), które były w stanie takiego hummera rozerwać na kawałki. Jednak złapałem się za głowę, gdy zobaczyłem ciężarowego Stara, z którego żołnierze w jednej z wiosek rozdawali pomoc humanitarną. Starami to jeździliśmy, ale tylko na początku misji w Iraku. No i te lśniące karabiny, jakby przed chwilą zostały wyjęte z magazynu...
8 z 9
Cyrk ze śmigłowcami
Marcin, porucznik, przebywa właśnie w Afganistanie: Serial oglądamy całą grupą. Widzimy mnóstwo bzdur i niedoróbek. Śmigłowce w serialu mają podwieszenia [poprzeczne belki, które mają stabilizować lot, na zdjęciu górnym], a przecież w Afganistanie nie mają (na zdjęciu dolnym). Zdarza się, że jak są mieszane zdjęcia z 'Afganu' i Polski to śmigłowiec startuje z podwieszeniami, , ale lata już bez. Co ważne, śmigłowce zawsze tutaj latają parami, a nigdy samotnie, jak jest to w serialu.
9 z 9
Kobiety też wkurzone
Joanna, oficer, uczestniczka misji w Afganistanie: Najbardziej zdenerwowała mnie scena, gdy porucznik Justyna Winnicka mówi do głównego bohatera, że wybrała służbę przy centrum dowodzenia, bo kobietom nie wolno jeździć w grupach bojowych. Pyta Konaszewicza: ''- Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby w Afganistanie zginęła Polka''. A on odpowiada: ''Prasa by nas zjadła''. No przecież to jest nieprawda! Wiele dziewczyn jeździ w tzw. bojówkach i radzą sobie świetnie. Przykład? Kpr. Irena Paździor, która była na VII zmianie w Afganistanie, dzień w dzień jeździła na patrole (widać ją w centrum na zdjęciu powyżej). Dla mnie ten serial to papka o grupie mdłych żołnierzy, którzy nawet dobrze strzelać nie potrafią. A potem się dziwimy, że wszyscy się z nas śmieją.
Wszystkie komentarze