Utrzymywał ją mąż, a ona nadzorowała wychowanie własnych dzieci przez guwernantki. Udzielała się w stowarzyszeniach charytatywnych, albo religijnych, bo praw politycznych nie miała. Sama zależna od mężczyzn, potrafiła też uzależnić ich od siebie. A ściślej: od alkoholu, który sprzedawała na kredyt. Zobacz, jakie były opolanki sprzed stu lat.
REKLAMA
1 z 5
Matka opolanka
Opolanka sprzed stu lat była przede wszystkim zależna od swojego męża, a gdy mężatką nie była, to od brata lub ojca. Samodzielnie nie mogła dysponować majątkiem, nie mogła głosować ani kandydować do rady miejskiej, udzielała się co najwyżej w akcjach dobroczynnych. Ale przede wszystkim zajmowała się domem i dziećmi. - Rekordzistki miały wówczas po kilkanaście pociech, pomijając więc wszystkie inne czynniki, to nie można się w takiej sytuacji dziwić, że kobiety rzadko realizowały się poza domem- mówi dr Maciej Borkowski. Ale tam gdzie reguła, tam są też wyjątki...
2 z 5
Mateczka pijaków
Selma prowadziła popularną wówczas karczmę, która mieściła się tam, gdzie dziś swoją siedzibę ma Galeria Muzeum Śląska Opolskiego. Selma była zwana - mateczką, a jej 70-te urodziny świętowała nawet opolska prasa. Selma była tyleż kochana przez opolskich mężczyzn, jak nienawidzona przez ich żony. Dlaczego? Ano dlatego, że alkohol sprzedawała na kredyt, a w jej karczmie lał się on zawsze strumieniami.
3 z 5
Julie z orderem
Przeciwwagą dla tej opolanki, była inna słynna mieszkanka Oppeln Julie Friedlaender, znana ze swojego zapału do dobroczynności. Na urodzinach tej pani żartowano z kolei, że nie było takiej powodzi czy klęski w Oppeln, której ofiarom Julie by nie pomogła. Pomagała wszystkim, a za swoją dobroczynną działalność dostała nawet order Luizy I klasy, czyli najważniejsze wyróżnienie dostępne wówczas dla kobiet.
4 z 5
Kapelusz i sukienka
Opolanka sprzed stu lat spędzała czas wolny spacerując ( ale broń Boże samotnie i wieczorem, bo to z góry sugerowałoby jej profesję), czasami umilała sobie czas przejażdżkami łódką, od czasu do czasu Oppeln odwiedzały też trupy teatralne. Podstawą jej ubioru był... kapelusz bez którego żadna szanująca się opolanka wyjść z domu po prostu nie mogła (bycie modystką było wówczas świetnym fachem). Zresztą opolanka z roku 1912 mogła w ubraniach przebierać. Sklepów było mnóstwo w Rynku czy na ul. 1 Maja, do Oppeln przyjeżdżali też kupcy z większych miast. Gdy jednak opolanka chciała dóbr wyjątkowo luksusowych, nic nie stało na przeszkodzie by zakupy zrobić nie tylko w Breslau, ale również innych niemieckich miastach. Zwłaszcza, że były to czasy, kiedy kolej była sprawna i działała punktualnie.
5 z 5
Kobieta pracująca
Dobrze urodzona, zamożna opolanka nie pracowała. Utrzymywał ją mąż, a on nadzorowała to co dzieje się w domu. Bo na służbie u niej była m.in. kucharka, praczka, guwernantka, opiekunka do dzieci...ówczesne gazety pełne były wówczas ogłoszeń dla osób szukających tego typu prac. Biedniejsze opolanki pracowały właśnie w domach tych bogatszych, czasem także w fabryce cygar, browarach czy cementowniach.