Kontrola, którą w miejskiej spółce Wodociągi i Kanalizacja od maja prowadzą inspektorzy PIP z Opola, a potem również z Warszawy i Katowic, miała się zakończyć 30 grudnia. - Usłyszałem, że może potrwać nawet do końca stycznia - mówi Paweł Kawecki, wiceprezes WiK.
Członkowie rady nadzorczej spółki WiK oczekiwali dziś na Ireneusza Jakiego, by móc "zapoznać się ze stanowiskiem prezesa WiK w sprawie zachowań mających znamiona mobbingu i dyskryminacji w spółce". Z powodu jego nieobecności obrady ponownie przerwano.
Rada nadzorcza spółki WiK przerwała dziś obrady z powodu nieobecności prezesa Ireneusza Jakiego. Podczas następnego zebrania jej członkowie będą "chcieli się zapoznać ze stanowiskiem prezesa zarządu w sprawie zachowań mających znamiona mobbingu i dyskryminacji w spółce".
Konflikt w WiK. 17 października główny inspektor pracy poinformował "Wyborczą", że nie prowadzi żadnej kontroli w spółce. Dzień później do pracy wrócił przezes Ireneusz Jaki, a wraz z nim w WiK pojawili się inspektorzy GIP. "Niezwykły zbieg okoliczności" - piszą związki zawodowe.
Dwa z trzech związków zawodowych działających w WiK napisały list otwarty rozesłany do różnych instytucji. Wnoszą o zabezpieczenie dóbr spółki i wydanie bezwzględnego zakazu podejmowania pracy przez prezesa Ireneusza Jakiego.
Prezes Ireneusz Jaki 18 października powrócił do pracy w WiK po pięciomiesięcznym zawieszeniu w czynnościach służbowych. - Mieliśmy do czynienia ze zbiorową ewakuacją pracowników, spowodowaną paniką - mówi Paweł Kawecki, członek zarządu spółki. Rada nadzorcza WiK 20 października ponownie zawiesiła w czynnościach Ireneusza Jakiego.
Dotarliśmy do tajnego raportu Państwowej Inspekcji Pracy, która badała zarzuty mobbingu w opolskiej spółce WiK. Na wniosek samej spółki, raport został objęty tajemnicą. Wiemy, że nie jest korzystny dla jej prezesa Ireneusza Jakiego, ojca europosła Solidarnej Polski. Sprawę przejął Główny Inspektor Pracy w Warszawie.
15 listopada 2019 roku wysłano do wielu instytucji anonim mówiący o mobbingu w opolskim oddziale TVP. Po kontroli PIP zarzutów nie potwierdzono, a prokuratura odmówiła ścigania autora anonimu. Dyrektor TVP3 Opole postanowił więc walczyć w sądzie na własną rękę.
Wbrew informacjom podawanym przez miasto zaległości urlopowe wśród pracowników opolskiego MZK wynoszą po kilkadziesiąt dni na jedną osobę - wynika z kontroli Państwowej Inspekcji Pracy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.